piątek, 31 października 2014

Twenty three "Kocham cię, wiesz?"

    Koniec roku zbliża się wielkimi krokami. Nie moge się doczekać aż nadejdzie ten dzień.
- Katherinko! - zawołała Angela wbiegając do pokoju. - Zebranie jest.
- Dobra - mruknęłam. Po chwili wstałam z łóżka i poszłam za Angelą. Kiedy schodziłyśmy do piwnicy, dziewczyna pacnęła się ręką w czoło.
- Zapomniałam! - wykrzyknęła Angie zawracając na górę. - Idź.
Wzruszyłam ramionami. Otworzyłam drzwi do twierdzy i weszłam do środka. Na kanapie siedział Nathaniel.
- Cześć - powiedziałam. Chłopak spojrzał na mnie zmęczonymi oczami. Wstał i ustał przede mną.
- Kat - szepnął. - Cześć... Kocham cię, wiesz?
- C-co? - zająknęłam się. W tym samym czasie Nathan nachylił się i delikatnie musnął mnie w policzek po czym wyszeptał:
- Zastanów się.
 Odsunął się i odszedł wolnym krokiem, zostawiając mnie samą z myślami. Dotknęłam ciepłego policzka. W głowie miałam totalny kataklizm. Opadłam ciężko na kanapę. Wszyscy to widzieli tylko nie ja. Westchnęłam ciężko, chowając twarz w dłoniach.
- Głupia ja - warknęłam, uderzając pięścią w kanapę. Czułam przyjemny ucisk w brzuchu kiedy Nate był dla mnie miły, ale nie sądziłam, że on myśli o mnie w inny sposób.
- To jakiś żart - mruknęłam pod nosem. Nie mogłam tego tak zostawić. Musiałam znaleźć Nate'a i z nim porozmawiać. W końcu.

~Angela~

  Nate ciągle marudził, że nigdy nie może zostać z Katherine sam na sam. Proszę bardzo. Żadnego spotkania z Carlem nie było. Wymyśliłam to. Mam nadzieję, że sobie pogadali.
Zapukałam cztery razy w drzwi. Po drugiej stronie odezwał się głos Carla. Weszłam do środka i upewniłam się czy nikogo nie ma po czym uśmiechnęłam się szeroko.
- Cześć, Słonko. - Carl wstał i mocno mnie przytulił. Mogłabym zostać wiecznie w jego ramionach. - Coś się stało?
- Tak.
- Co jest? - zapytał zaniepokojony, spoglądając mi w oczy.
- Stęskniłam się - powiedziałam z delikatnym uśmieszkiem.
- Zaczynałem się martwić - wymruczał, zbliżając się do mojej twarzy.
- Nie potrzebnie.
Carl uśmiechnął się i złączył nasze usta pocałunkiem.
- Kocham cię, wiesz?
- Całym serduszkiem? - spytałam, patrząc w jego szare oczy.
- Całym - uśmiechnął się.
- Mmm słodko - zachichotałam i wyswobodziłam się z uścisku. Carl usiadł za biurkiem.
- Słon... - Carl zaciął się na moment. - Słodzę dwie łyżeczki.
Zmarszczyłam brwi i zerknęłam za siebie. Przy drzwiach stała Brenda Popkins, dyrektorka.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się do niej. Wredna jędza, pukać jej nie nauczyli? -Zaraz przyniose ci kawę - zwróciłam się do Carla.
- Albo nie, nie. Nie rób.
- No dobrze. To ja już sobie pójdę - mruknęłam. - Do widzenia.
Zanim zamknęłam za sobą drzwi usłyszałam głos Brendy.
- Angela Morris? Po co ona tu była?
Wiem, że nie ładnie podsłuchiwać, ale nie mogłam się powstrzymać i przybliżyłam głowę do zamkniętych drzwi.
- Jestem tu dyrektorem wydziału, to prawda, ale to moja podopieczna. Może tu przychodzić kiedy chce i nic ci do tego.
- Zawsze ci mówiłam, że za bardzo przywiązujesz się do ludzi. Oni prędzej czy później stąd wyjdą i wylądują na ulicy.
- Oj tam, gadasz głupoty. No dobrze skończmy ten temat i przejdź do rzeczy...
Cieszę się, że należę do jego grupy. Nie chciałabym być w innej. Od dawna wiedziałam, że Brenda jest fałszywa i tylko udaje miłą.
Odsunęłam się od drzwi i ruszyłam w stronę pokoju.
- Morris! - Jena szła szybkim krokiem prosto na mnie. - Widziałaś Simona?
- Nie - powiedziałam nieco zmieszana jej widokiem. Dawno nie była w takim stanie. - Coś się stało? Wyglądasz na zaniepokojoną.
- Nie widziałam go od rana. Szukałam chyba wszędzie.
- Byłaś na dachu? Lubi tam przesiadywać.
- Na prawdę? - Jena zmarszczyła brwi. - Nie wiedziałam. To ja lecę. Dzięki!
Oj, dziewczyno...jeszcze wiele rzeczy o nim nie wiesz. Otworzyłam drzwi do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Schowałam głowę pod poduszkę. Straszne nudy. Ciągle to samo. Chciałabym coś zmienić.
Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i szuranie butów po podłodze. Chwilę później poczułam jak ugina się materac koło moich nóg. Wyjrzałam z pod poduszki.
- Simon, co ty tu robisz? - spytałam zaskoczona. Chłopak westchnął, przeczesując palcami grzywkę. - Jena ciebie szukała - dodałam.
- Wiem - mruknął. - Przytulisz mnie? - spytał ze spuszczonym wzrokiem. Przysunęłam się do niego i objęłam bez słowa. - Jena ze mną zerwała - wyszeptał.
- C-co? - odsunęłam się od niego zaskoczona. - Jak to?
- Normalnie - westchnął. - Wykrzyczała, że z nami koniec.
- I nie podała powodu?
- Widziała jak siedzę z Kate na dachu, przytulałem ją, ale to nic dla mnie nie znaczy. Jestem jej przyjacielem! Jednak ona nie chciała mnie słuchać i wyszło jak wyszło.
- Musicie to sobie wyjaśnić - powiedziałam spokojnie.
- Po co? - spytał zaskoczony. - To chyba nawet dobrze się stało. Nie układało się nam. Wyśmiewała moje zachowanie...ja potrzebuję takiej osoby, która mnie zrozumie i zaakceptuje takiego jaki jestem. Tak jak Kate.
- Ej, ty chyba się nie zakochałeś w Katherine? - rzuciłam całkiem poważnie. Simon spojrzał się na mnie i zaczął się śmiać. Tak po prostu! Zdjął okulary i przetarł spływające łzy. Poklepał mnie po ramieniu i dalej się śmiejąc, wyszedł z pokoju.
- To tak czy nie?! - krzyknęłam za nim. No hej! Nie poznałam odpowiedzi. A jeśli Simon kocha Kate...? Niee, to niemożliwe.

~Katherine~

  No to kicha.
Jena nas widziała. To nie moja wina, że tak się stało. Potrzebowałam wsparcia. Do Angie nie mogłam iść, bo ona była w zmowie z Nathan'em. Został mi tylko Simon. Ufałam mu odkąd go poznałam. Cieszę się, że mogłam z nim porozmawiać. Dzięki niemu poczułam się lepiej.
Teraz wiem, że go kocham.



Siemandeeroo! :)
Jak tam wrażenia po przeczytaniu?
 Jaa jestem troszeczkę smutna
 i zawiedziona, że tak mało osób komentuje. Co robię źle? :c 
N ;*