wtorek, 25 lutego 2014

Fourteen "Tak. Kochany idiota."

  Wolnymi dłońmi zdjęłam taśmę i rozwiązałam oczy. Pomrugałam kilka razy żeby przyzwyczaić się do panującej tu ciemności. Na wyciągnięcie prawej ręki miałam ścianę, lewej schody. Pomachałam nogami sprawdzając czucie. Wydostałam się ze sznura i mogłam ustać. Jednym krokiem dostałam się do drzwi.
-Pomocy!- wrzasnęłam z całych sił. Walnęłam kilka razy. Zrzuciłam kurtkę i usiadłam opierając się o drzwi. /Po co mam męczyć głos i tak mnie nikt nie usłyszy. Jeżeli porywacz mnie tu zostawił to niedługo wróci./
  Siedziałam w ciemnej celi. Siedziałam w ciemnej celi. Siedziałam w ciemnej celi. Siedziałam w ciemnej celi. Siedziałam w ciemnej celi. Siedziałam w ciemnej celi. Siedziałam w ciemnej celi. Siedziałam w ciemnej celi. Siedziałam w ciemnej celi. Siedziałam w ciemnej celi. Siedziałam w ciemnej celi. Siedziałam w ciemnej celi. Siedziałam w ciemnej celi. Siedziałam w ciemnej celi. Siedziałam w ciemnej celi. Siedziałam w ciemnej celi.Siedziałam w ciemnej celi. Siedziałam w ciemnej celi. Siedziałam w ciemnej celi. 
To zdanie stało się moją mantrą. Powtarzałam je w myślach dołując się jeszcze bardziej. 
Wydawało mi się, że siedzę całe wieki, a znając życie byłam tu od 15 minut. Przesunęłam się w drugi kąt tak żeby widzieć wejście.
  Siedziałam w ciemnej celi, kiedy usłyszałam jak otwierają się drzwi. Zobaczyłam oślepiające białe światło.
-Nate!- rzuciłam mu się w ramiona.- Uratowałeś mnie. 
-Przecież obiecałem.
-Jak mnie tu znalazłeś?!
-Nie ma czasu na pytania- odpowiedział z kamienną miną. Pociągnął mnie za rękę. Szliśmy korytarzami. Próbowałam coś od niego wyciągnąć, ale za każdym razem mnie uciszał. Po jakimś czasie wyszliśmy na korytarz pierwszego piętra gdzie znajdowały się pokoje dziewczyn. Otworzyłam buzię ze zdziwienia. Nate wepchnął mnie do mojego pokoju.
-Przebierz się.- rozkazał.
Jego mina mnie przerażała. Wolałam z nim nie dyskutować.- Czekam za drzwiami.
Ręce mi się trzęsły kiedy wyjmowałam czyste spodnie i nakładałam koszulę.
-Gotowa?- zajrzał do pokoju Nate w chwili kiedy czesałam włosy.- Świetnie... chodź już.
Złapał mnie za rękę i zeszliśmy na dół. Nate pukał co jakiś czas w ścianę co doprowadzało mnie do szału. Miałam wrażenie, że to jakiś cholerny sen, z którego nie mogę się obudzić.
W końcu zatrzymał się przed jakimiś drzwiami. Nate spojrzał na mnie swoimi ciemnymi oczami.
-Mam nadzieję, że mi wybaczysz- szepnął puszczając moją rękę. Z hukiem otworzył drzwi i pchnął mnie do środka.
-Wszystkiego najlepszego!!!- wrzasnęli wszyscy ludzie zebrani na około tortu, na którym paliło się kilka świeczek. Zasłoniłam dłonią usta.
-Który dzisiaj?- szepnęłam.
-19 luty- powiedział Nate. Zaczął śpiewać "Sto lat", a reszta się do niego przyłączyła.
Patrzyłam na zebranych ze łzami w oczach. Po prostu bajka. Nigdy bym się nie spodziewała takiej akcji. Nawet nie wiedziałam kiedy tak szybko minął czas. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę spędzała urodziny w takim towarzystwie. Łzy popłynęły mi po policzkach. Rozglądałam się po wszystkich uśmiechniętych twarzach. 
-Sto lat!- krzyknęli na koniec. 
-Pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki- powiedziała spokojnie Angela. Spojrzałam na Nate'a, który stał obok. Poklepał mnie po plecach dodając mi otuchy. 
Podeszłam do stołu. Poczułam ciepło bijące od świeczek. Ogień. Rodzice. Zamknęłam oczy pozwalając łzom spływać do woli. Podniosłam głowę, w górę i w myślach podziękowałam za wszystko. Nachyliłam się, wzięłam głęboki wdech i zdmuchnęłam. Przyjaciele bili brawa. Ktoś zapalił światło.
-Dziękuję- powiedziałam z uśmiechem- Brak mi słów.
Pociągnęłam kilka razy nosem i wytarłam łzy, które uporczywie pojawiały się na nowo. 
Angela jako pierwsza podeszła do mnie składając życzenia. Przytuliłam ją mocno. Później podeszła Jena i Simon.
-Nie płacz, bo i ja będę- powiedział Simon śmiejąc się. Uściskałam ich obu. Kolejno podeszło jeszcze kilka osób, które mnie znały. 
Odetchnęłam głęboko kiedy każdy poczęstował się tortem. Wyłowiłam Nate'a wzrokiem i bez słowa się do niego przytuliłam.
-Jutro ciebie zabiję- wyszeptałam.
-Ucieknę- zaśmiał się. 
  Puścili muzykę i reszta się ucieszyła. Śmiali się, wygłupiali i tańczyli. W pewnym momencie zrobił się tłum. Przyszli inni domownicy spragnieni zabawy. Zauważyłam Angelę jak ktoś pomógł jej wyjść. Poszłam do niej tym samym opuszczając mini imprezę.
Razem poszłyśmy do pokoju. Gdzie w ciszy zaczęłyśmy rozmawiać. Kiedy spytałam o porwanie i skąd wiedzieli, że mam urodziny. Angie wzruszyła ramionami.
-Nie mogę nic powiedzieć. Nate mi zabronił.
-Ach ten Nathaniel!
Zaśmiałyśmy się. Angela podarowała mi małą paczuszkę. 
-Może nie jest to nic wielkiego, ale...- powiedziała. Dostałam naszyjnik z napisem "Forever".
-Dziękuję- szepnęłam- To wszystko tak szybko minęło. Myślałam, że nie uda mi się z nikim zaprzyjaźnić i moje życie upadnie. Po śmierci rodziców myślałam o samobójstwie...
-Katherine Evans!- wykrzyknęła Angela, a ciszej dodała- Nie ważne co będzie się działo nigdy o tym nie myśl.
-Moi rodzice zginęli w pożarze...i ja- w moich oczach pojawiły się łzy- ja...mało co nie zginęłam. Byłam głupia i pusta to wy nauczyliście mnie życia. Obiecałam sobie nie płakać w sprawie rodziców, ale tak się nie da!
Angela przytuliła mnie i tak siedziałyśmy przez dłuższy czas.
-Katty...- zaczęła Angela- Kiedy już tak sobie się zwierzamy...Koo...
-Dzieeewczyny!- do pokoju wparował Simon- Co wy tak siedzicie? Hę?
-Simon, wypad z pokoju zanim wszyscy dostaniemy karę!- krzyknęłam.
-Simon, Simon i Simon. Wszyscy mnie wyganiają! Ja chcę spaaaać- rzucił się obok nas na łóżko. 
Spojrzałam na niego ze śmiechem.  Chciałam coś powiedzieć, ale on już spał albo udawał, że śpi. Położyłyśmy się z Angelą na jednym łóżku. Szeptałyśmy między sobą.
-Katty...- zaczęła Angie- Ko...kocham Carla.- zająknęła się.
-Aaaa Angie! Dlaczego wcześniej nic nie mówiłaś? Widziałam to już wcześniej.
Nie widziałam jej miny, ale przez chwilę nic nie mówiłyśmy.
-Angie...dlaczego Carl nas oszukuje?- zadałam jej pytanie, które dręczy mnie od dawna. Zagryzłam wargę.
-Skąd wiesz?- spytała głośno przełykając ślinę- Nikt nie może się dowiedzieć! Rozumiesz? Nikt, bo inaczej będzie źle.
-Doobrze- powiedziałam powoli- Czyli ty znałaś prawdę.
-Pewnie, że tak.
-Angela...od kiedy ty i Carl?
-Nie ma nas- mruknęła.- Wcześniej mnie zranił i teraz bardzo tego żałuje.
-Ale ty go kochasz, tak?
-I to jest najgorsze. Serce mówi kocham, a rozum przestań o nim myśleć.- przerwała żeby wytrzeć łzy- Znowu płaczę przez tego frajera...
Przytuliłam ją na tyle ile pozwalało łóżko, że też Simon musiał się wpakować do nas do pokoju.
-Przepraszam Katty- chlipnęła.
-Nie masz za co. Śpij już. Jesteś zmęczona.
-Ech...dobranoc.
Angela odwróciła się w drugą stronę i po chwili usłyszałam jej cichutkie pochrapywanie. Wsłuchałam się w jej oddech po czym sama zasnęłam.


***

-Cześć dziewczyny! Czas wstawać!- krzyknął Simon tuż koło mojego ucha. Miałam ochotę zdzielić go patelnią. Szkoda tylko, że nie mam jej przy sobie. Musiałam zadowolić się poduszką. Niestety Simon uniknął mojego pocisku.
-Katty, kotku. Nie złość się. Rarr- zamruczał.
-Co ty bierzesz od samego rana?- powiedziała zaspanym głosem Angela.
-Ajaj, marudzicie. Idę do swojego pokoju. Narka.
-Co za idiota...- mruknęła Angie w poduszkę.
-Przyznaj się. Bez tego idioty byłoby nudno.- zaśmiałam się.
-Tak. Kochany idiota.
-Ooo, słodko. Kochacie mnie- głowa Simona wystawała w drzwiach.
-Co ty tu jeszcze robisz?- spytałam zaskoczona.
-Zapomniałem spodni- wszedł do pokoju w bokserkach i koszulce. Zgarnął z podłogi spodnie. Zasalutował i wyszedł. Pokręciłam głową. Wstałam z łóżka z wielkim jękiem. Jednak na tych łóżkach ciężko spać w dwie osoby. Wzięłam ubrania.
-Idę do łazienki- poinformowałam Angelę.


***

 Wracając z łazienki spotkałam Carla. 
-O, Kat- zatrzymał się- Przekaż reszcie, że dzisiaj spotkanie o 12.30- i poszedł dalej. Wzruszyłam ramionami. Weszłam do pokoju, a Angela dalej nie wstała.
-Wstawaj śpiochu!
-Nie!- krzyknęła zakrywając się kołdrą.
-Wstawaj nie gadaj.
-Spalę się ze wstydu. Już czuję, że się roztapiam przed samą sobą!
-Co ty bredzisz?- spytałam zdezorientowana.
-W końcu przyznałam się, że w głębi duszy nadal kocham Carla.- wsadziła głowę w poduszkę i wrzasnęła.- Już mi lepiej- stwierdziła. Jakby nigdy nic wstała podchodząc do szafy. Potknęła się o moje buty. Zignorowała je. Dziwne. Zazwyczaj krzyczała na mnie za rozwalone rzeczy na środku.
-Jestem głodna. Chodźmy na śniadanie- powiedziała.- Tylko się przebiorę.
Kilka minut później szłyśmy pod rękę śmiejąc się z nie wiadomo czego. Normalka. Zgarnęłam tackę na jedzenie i przesunęłam się wraz z kolejką. Kolejno opisywałam co gdzie leży żeby Angela sama sobie wybrała co chce. Usiadłyśmy przy stoliku.
-Wiecie, że Kat i Angela mnie kochają?- zaczął Simon. Nate uśmiechnął się pod nosem, a Jena parsknęła.
-Ty się tak nie uśmiechaj- wskazałam na Nate'a.- Mamy do pogadania.
-Patrz, bo się boję- zaśmiał się.- Mam do pomocy mojego, silnego kumpla Tommy'ego. Widziałaś jego mięśnie?
-Zamknij się już i daj nam zjeść- warknęła Jena. Słowa Nate'a dały mi do myślenia. Jeszcze ten jego ironiczny uśmieszek...





Troszku miało być inaczej, ale chyba tak też jest dobrze. Dziękuję Ci Olu za pomoc w wymyśleniu. Bez ciebie utknęłabym w miejscu ;*
Co jak co, ale wolałabym nie mieć takiej niespodzianki jak Kat. Nie z tą częścią porwania ;) 
Mam jedną prośbę. Każdy kto czyta napisze komentarz, a anonimki niech się podpiszą. Chcę wiedzieć kto czyta i nie jest aż tak leniwy żeby napisać jedno słowo.
Tia :#

Kolejny rozdział pojawi się nie wiem kiedy :c
 Po troszku coś dopisuje, 
ale mam masę nauki i brak czasu. 
Sorrki, że będziecie musieli czekać

czwartek, 20 lutego 2014

Thirteen. "A my na to jak na lato!"

  Jednak nie mogłam tego zrobić. Po prostu czułam, że to nie jest właściwa opcja. Dowiedziałby się, że szperaliśmy w papierach. Zamiast tego spytałam się o koncert dla Angie. W jego oczch zauważyłam smutek. Kolejna zagadka. Co jest między Carlem, a Angelą?
-Jeszcze nie wiadomo. Może w ogóle nie będzie potrzebny. Brenda znalazła tańszego lekarza.
-Tańszy nie zawsze oznacza lepszego.
Wzruszył ramionami i przeprosił mnie. Chciał zostać sam. 

***

  W poniedziałek znowu zaczęła się szkoła. Lekcje ciągnęły się okropnie długo. Myślałam, że już nie wysiedzę dłużej i wyjdę z siebie. Nikt nic nie odstawiał. Cisza w klasach. Nudy. Kiedy przyszedł czas na lunch zebraliśmy się w fortecy i dyskutowaliśmy na różne tematy. W którymś momencie Angela zamachnęła się łyżką coś tłumaczą, ale nie wiedziała, że zostały na niej pozostałości jogurtu. Rozpryskał się na oku Simona. Ten w zwolnionym tempie wytarł oko po czym wziął serek i machnął w Angelę.
-Oddałem!
-Nnnie chcący to było. Ty pawianie!- krzyknęła Angela. 
/Kocham ich. Zdałam sobie sprawę, że są jacy są, ale nie zamieniłabym ich na nikogo innego./
  Wróciliśmy do szkoły i znowu musieliśmy siedzieć na tych twardych krzesłach. Godzinę później mieliśmy okienko. Każdy robił co chciał. Poszłam do biblioteki. Znalazłam cichy kąt z dala od innych i wyciągnęłam książkę z geografii.
-Wolne?- spytał mnie jakiś chłopak po jakimś czasie. Kiwnęłam głową nie odrywając wzroku od tekstu. Odkaszlnął i poprawił się na fotelu. 
-Eghm- mruknął. Nie wytrzymałam i spojrzałam na niego.
-O, kurcze- zaśmiałam się- Cześć Lou.
-Pilna uczennica z ciebie- uśmiechnął się.
-Muszę zaliczyć sprawdzian. 
-Mogę zadać ci jedno pytanie? Później sobie pójdę.
-Obiecujesz?- spytałam uśmiechając się.
-Czy wasz ośrodek robi za akademik? 
-Nie jestem pewna...mogę zapytać.- odpowiedziałam dalej czytając tekst.
-Daj mi znać jeszcze dzisiaj- powiedział wstając.- Tu masz mój numer.- wsunął kawałek kartki do mojego podręcznika. Spojrzałam w górę, ale widziałam tylko oddalające się plecy. /O co ja miałam zapytać...hę?/ Przeczytałam jeszcze kilka razy to samo i później poszłam na lekcję. Od razu po dzwonku nauczycielka rozdała sprawdziany. Zabrałam się do pisania. Ciągle męczyło mnie o co miałam zapytać. Siedziałam patrząc się bezużytecznie na kartkę.
-Już wiem!- krzyknęłam po jakimś czasie. Zamknęłam dłonią usta. Każdy zdążył odwrócić się w moją stronę. Nate uśmiechał się pod nosem jeszcze długo po tym, ale to nieważne. /Louis pytał się o miejsca w ośrodku..ale ze mnie pacan./ Kiedy uspokoiłam swoje myśli zdołałam rozwiązać kilka zadań. Mam nadzieję, że dobrze.
  Po skończonych lekcjach schodząc do szatni po kurtkę Nate podbiegł do mnie z pytaniem o czym wiem.
-Louis chciał coś ode mnie, ale go nie słuchałam.- wzruszyłam ramionami.
-Nie przepadam za nim- Nate zmarszczył nos.
-Co ci zrobił?
-Może dlatego, że boję się zmian?
-Ty boisz się zmian?- zapytałam wskazując na niego palcem.
-Tylko jednej.
-Jakiej?
-Boję się zostać bez ciebie- odparł bardzo poważnie.
-Nigdzie się nie wybieram- zaśmiałam się.- Nawet jeśli Lou mnie porwie i będzie trzymał w lesie...to ty mnie uratujesz. Umowa stoi?
-Stoi.- odpowiedział ze śmiechem.-Chodźmy na lekcję. 


***

  Po obiedzie poszłam do gabinetu Carla.
-Cześć Carl- przywitałam się.
-Co tam, Kat?- spytał podnosząc głowę z nad sterty papierów.
-Przydałaby ci się tu pomoc.
-Oj taaak. Nie mogę tego ogarnąć.
-Poradzisz sobie- uśmiechnęłam się podnosząc tylko kąciki ust.- Czy ktoś może tu wynająć pokój?
-Jeżeli ktoś tu pracuje. Tak bez niczego to nie. 
-Okej, a mogę zadzwonić?
-Tam masz telefon.- wskazał za sobą.- Pójdę do łazienki żebyś mogła spokojnie porozmawiać
-Dzięki.
Carl westchnął, wziął kubek i wyszedł. Podeszłam do telefonu stacjonarnego. Wybiłam numer i wsłuchałam się w sygnał oczekiwania. Po 4 sygnale usłyszałam głos dziewczynki.
-Cześć Lucy albo Lisa- przywitałam się- Jest Louis?- kiedy tylko zadałam to pytanie usłyszałam z dala jego głos.
-Nie oddam!- wrzasnęła- Lisa, oddaj! Nie...bo wrzucę go do wody.
-Lisa- powiedziałam, bo miałam dość słuchania ich obu chociaż wyglądało to zabawnie.- Jeżeli oddasz telefon Louisa odwiedzę cię i się z tobą pobawię.
-Obiecujesz?
-Zrobię co się da- po wielu szumach i szmerach w końcu odezwał się Louis.
-Halo?
-Cześć Lou.
-Katty- nie widziałam go, ale wiedziałam, że się uśmiecha.- Co tam?
-Pytałam Carla o pokoje. Powiedział, że jedynie w przypadku kiedy jest jakiś pracownik.
-Nie wiem czy wiesz, ale to ja chcę mieć bliżej do szkoły. Dobrze się składa, bo moja mama szuka pracy. Nie wiesz czy poszukują księgowej?
-To już musi sama przyjechać i spytać. Muszę kończyć. Carl wraca. Pa Lou.
-Cześć Kat- powiedział. Wcisnęłam czerwony guzik i odstawiłam telefon na miejsce. Wychodząc natrafiłam na Carla z kawą.
-Już?- spytał.
-Tak, dzięki.
Poszłam do swojego pokoju, rzuciłam się na łóżko i nie wiem kiedy zasnęłam.
  Poczułam szturchnięcie w ramię. Otworzyłam jedno oko. Zobaczyłam Angelę i te jej brązowe oczy.
-Coest?- wychrypiałam jeszcze przez sen.
-Kolacja.
-Ugh!- westchnęłam wstając. Przetarłam oczy.-  Możemy iść.
Zeszłyśmy do fortecy i usiadłyśmy przy naszym stoliku. Reszta już tam była.
-Elo, elo. Nadajemy prosto z jadalni- Simon wziął do ręki widelec, który robił za mikrofon- Mam jedno pytanie do pani. Czemu spałaś w środku dnia?- podstawił mi "mikrofon" pod nos. Odsunęłam go dla bezpieczeństwa, bo z Simonem nigdy nie wiadomo
-Nie wiem- odparłam. Zaczęłam jeść kanapki. 
-Słuchajcie ludziska- zaczęła Jena.- Proponuję po kolacji gdzieś iść. Co wy na to?
-A my na to jak na lato!- wykrzyknął Simon- Sorrki, poniosło mnie.
Zignorowaliśmy go.
-Gdzie?- zapytała Angela.
-Jeszcze nie wiem. Przed chwilą o tym pomyślałam.- odpowiedziała Jena.
-Na śnieg!- rzucił Simon.
-Nie kurde! Na plażę.- powiedział Nate.- To oczywiste. Tylko nie możemy wyjść poza teren- zasmucił się.
-Czemu nie?- zapytała Jena.- Pójdziemy do lasu!- zachwyciła się.
-Nie mogę dostać kolejnej kary. Carl tak powiedział...
Spojrzeliśmy na niego.
-Carl ci groził?- spytała Angie.
-Nie- zaśmiał się Nate- A dobra. Mam do gdzieś. Idę się przebrać i widzimy się na zewnątrz. Później coś się wymyśli.
Każdy mruknął zgadzając się na taką propozycję.
  Spotkaliśmy się pod szkołą. 
-Carl nam pozwolił iść do lasu- powiedziała Angela z uśmiechem. 
-Pobawimy się w...chowanego!- wykrzyknął Simon.
-Ale...- zaczęła Jena zamyślając się- W sumie to nie jest zły pomysł. Bawimy się w lesie.
-Tam nie ma kryjówek- powiedziałam zniechęcona tym pomysłem.
-Zdziwiłabyś się- odpowiedział Nate. W tym momencie podeszli do nas Stevie i jakiś chłopak. Kojarzę go...tylko nie wiem skąd.
-Siemanko- przywitała się Stevie.
-Siema naaara- mruknął Simon stojący przy mnie. Tylko ja go usłyszałam. Zaśmiałam się pod nosem.
-Chcecie się do nas przyłączyć?- zapytała Angie, a ja miałam ochotę ją udusić. Miał to być nasz wypad.- Idziemy bawić się w chowanego do lasu.
-Super!- podskoczyła Stevie.
-Tooo...kto ostatni w lesie ten szuka!- krzyknął Simon w biegu.
-Ja się nie bawię!- krzyknęła Angela. /Kiedyś zdziwiłabym się czemu niewidoma osoba będzie bawić się w chowanego, ale teraz nie zwróciłam na to uwagi. Otóż Angela ma niesłychanie dobry słuch. Usłyszy z daleka każdy krok i każde najmniejsze poruszenie. Ma największe szanse z nas wszystkich./
-Kim jest ten chłopak?- spytałam idąc z Angie. Reszta była daleko z przodu.
-Tommy, kolega Nate'a. Jeden z normalniejszych- uśmiechnęła się.
 Po kilku minutach dotarliśmy do początku lasu. 
-Katty nie będziesz szukać, mimo że byłaś ostatnia- zaczęła Jena- Nasz kochany Simonek szuka.
Ten w odpowiedzi wystawił jej język. Powiedzieli mi zasady. Musieli wcześniej już tak robić.
-Kiedy się szuka trzeba mówić co jakiś czas żeby reszta wiedziała, że to osoba szukająca. Ze względu na Angelę ona zawsze jest z kimś w parze. Wypadło na ciebie. Możemy także rozbiegać się do czerwonych wstążek rozwieszonych gdzieś tam.- Nate wprowadził mnie w ich zasady.
-To zaczynamy. Liczę do 50. Start!- krzyknął Simon i ruszyliśmy w las. Trzymałam Angie z rękę i prowadziłam przez gęsty las. Co jakiś czas spotkałam zielone wstążki. Zapytałam o nie Angelę.
-Żebyś wiedziała, że jesteś na dobrym terenie. Cii ktoś tu się zbliża.
Ukucnęłyśmy za krzakiem i chwilę później usłyszałam głos Simona.
-Znajdę was! Nieważne jak, ale znajdę!- zaśmiał się- Stevie! Twoja czapeczka się świeci!
-A niech to!- krzyknęła.- Szukajmy dalej razem.
  Stopy zaczynały mnie już boleć od ciągłego kucania, więc postanowiłam wstać. Zapomniałam o zdrętwiałych nogach i potknęłam się o wystające korzenie. 
-Auć!
-Katty! Słyszę cię.
-Dobra masz mnie Simon!- odkrzyknęłam.- Sorry Angela, ale już miałam dość.
Okazało się, że tylko nas szukali. 
-Nate? Co ci się stało?- zapytałam patrząc na jego rozerwane spodnie.
-Spadłem z drzewa ze śmiechu. Simon zaczął wołać nas jakby wołał psa.- zaśmiał się.- Teraz Jena szuka. Simon bierze Angelę.
Tak oto byłam zdana na siebie. Wbiegłam głębiej w ciemny las. Widziałam wstążki, więc było dobrze. Ustałam za drzewem na końcu wyznaczonego miejsca. Przed oczami miałam czerwoną wstążkę. 
  Czekałam jakieś 10 minut. Stanie samemu w tym miejscu to jakiś koszmar. Miałam dość. Wyszłam zza drzewa i skierowałam swoje kroki w stronę, z której przyszłam. W którymś momencie usłyszałam trzask łamanej gałązki. Odwróciłam się, ale nikogo nie było. Dziwne. Przecież powinnam słyszeć głos szukającego. Raptem poczułam rękę na buzi. Chciałam krzyknąć, ale nie mogłam. Otworzyłam szeroko oczy. W mojej głowie pojawiły się okropne obrazy. Za dużo oglądania horrorów w przeszłości. Kopałam ile mogłam, ale to nic nie dało. Ten ktoś zawiązał mi oczy. Nie wiem jakim sposobem skoro dalej trzymał rękę na mojej buzi! Ktoś mu pomaga. /Ratunku!!!/- krzyczałam w myślach. Próbowałam ze wszystkich sił. Nic z tego. Poczułam jak ktoś przerzucił mnie przez ramię. Głowa zwisała mi w dół. Na ustach miałam taśmę, a nogi i ręce związane. Ładnie pachniał ten mój porywacz. /Tylko ja potrafię myśleć m takich chwilach o takich błahostkach./
  Sto lat później posadzono mnie na czymś twardym. Rozwiązano ręce i chwilę później usłyszałam trzaski zamykanych drzwi, a później szczęk zamykanego zamka. /Po prostu świetnie! Kiedy mówiłam dla Nate'a o porwaniu, to żartowałam!/
/A jeśli to Louis mnie porwał?! Nie! To jakiś absurd./







Eghm noo, więc kolejny rozdział dodaje wcześniej. Chce mi się śmiać :D Nic więcej Wam nie napisze!
Tia ;*
Nommm
5 Komentarzy = 14 Rozdział.

sobota, 15 lutego 2014

Twelve "Nie wciskaj mi kitu"

  Serce biło mi coraz mocniej. Słyszałam zbliżające się kroki. 
-Co teraz?- spytałam poruszając ustami.
Nate wskazał dalszy korytarz. Wyjrzałam upewniając się gdzie jest intruz. Widziałam cień na ścianie. Był coraz bliżej jeszcze kilka kroków i nas zauważy. Wyszłam pociągając za sobą zdziwionego Nathana. Starałam się cicho stawiać kroki, ale i szybko. Byliśmy już tak blisko kolejnego zakrętu kiedy usłyszeliśmy głos.
-Kto tam jest?!
-Nie poznał nas- szepnął Nate. 
-Stać!- wrzasnął podbiegając. Przyspieszyliśmy kroku skręcając w prawo. Raptem zatrzymał nas głos Carla.
-Co wy tu robicie?- spytał wynurzając się z cienia. W tym momencie dołączył do naszej trójki gościu, który nas gonił.
-Carlos, to z twojej grupy?- spytał dysząc. Obejrzałam go od dołu do góry zatrzymując się na zmrużonyh oczach.
-Tak- odpowiedział Carl- Poznajcie mojego starego kumpla ze szkoły. Andrew Tanatan.- zwrócił się do nas.
-Nie mogę powiedzieć, że mi miło pana poznać- powiedział Nate.
-Cóż za niewychowana para! Sieroty- prychnął Andrew i zrzucił niewidoczny pyłek z garnituru. Carl kiwnął Nate'owi głową.
-Nathaniel Collarge. Przeszedłem w życiu więcej niż pan, więc nie wciskaj mi kitu o wychowaniu.- wskazał na mnie- A to jest Katherine Evans, niedawno straciła rodziców. Trzyma się lepiej niż pan, któremu zaraz żyłki pęknął.
-Dość i ty na to pozwalasz?!- rzucił się na Carla.
-Nie wtrącaj się więcej do moich spraw. Moja grupa. Ja ją wychowuję! Kiedy w końcu zrozumiesz, że wygrałem?- spytał Carl zakładając ręce na piersi- Przegrałeś Andrew.
-Jeszcze zobaczymy. Jestem ciekawy co na to Brenda.- powiedział Andrew podnosząc głowę. Patrzyłam to na jednego, to na drugiego.
-A komu uwierzy?- spytał Carl unosząc brew. Andrew chciał coś jeszcze dodać. Otwierał usta jak ryba, którą woda wyrzuciła na brzeg. Wskazał palcem na Carla, ale zrezygnował i odszedł. Głośne stukanie jego butów niosło się aż na schody.
-Nie myślicie, że ujdzie wam to na sucho- zwrócił się do nas Carl- Widzimy się jutro o 9 w moim gabinecie.
-Masz gabinet?- spytałam przymilając się do niego.
-Tak. Brenda ma dużo na głowie ze szkołą, bo jej współpracownik się wycofał. Zajmuję się starszą grupą z ośrodka. Młodszych ma ktoś inny.
-Kurcze, Carlos! Gratulację- rzucił Nate.
-Nie mów tak! Po prostu Carl, ok? A jeśli myślicie, że wywiniecie się od kary to grubo się mylicie. Jazda na górę. Za 10 minut sprawdzę czy jesteście w swoich pokojach. 
***
  Obudziłam się strasznie niewyspana. Carl jak obiecał tak przyszedł sprawdzić. Potem długo nie mogłam zasnąć. Dopiero nad ranem udało mi się zmrużyć oczy.
-Nie śpij księżniczko- postukał mnie w ramię Nate.- Płatki ci zmiękły.
-Zostaw mnie- wymruczałam.
-Co ty robiłaś w nocy?- spytał ze śmiechem Simon. Spojrzałam na Nate'a i się uśmiechnęłam- Było tak od razu, mamy nową parę- szturchnął Jene, która zakrztusiła się jedzeniem.
-Idioto- warknęła.
-Nie przy stole- skarciła nas Angela.- Dajcie spokojnie zjeść śniadanie.
-Tak jest, matko- zasalutował jej Nate. Zaśmialiśmy się.
-Co Nate zrobił?- spytała Angie zaciskając mocniej rękę na widelcu.
-Zasalutował- odpowiedział Simon. Angela wzięła zamach i rzuciła w Nate'a sztućcem. Zdąrzył tylko się schylić. Wycelowała bezbłędnie.
-Bałwan- mruknęła- Najlepiej. Zaśmiewajcie się ze mnie!- krzyknęła wybiegając z jadalni.
-Co jej się stało?- spytał Simon.
-Nigdy tak nie reagowała- zdziwiłam się.
-Zrobiłem coś złego?- wzruszył ramionami Nate.
-Okres.- stwierdziła Jena.
-Pogadam z nią- powiedziałam wstając. Nate mnie zatrzymał.
-Nienienie- powiedział- Ty idziesz ze mną do Carla.
-Racja- przytaknęłam. Jena zgłosiła się na ochotnika i poszła z nią pogadać.
-Zuch dziewczyna- powiedział śmiejąc się Simon, oparł rękę o policzek i spojrzał w okno.- Jest ślicznaaa.- rozmarzył się.
-Simon? Jesteś z nami? Czy porwali cię kosmici?- zapytał Nate.
-Życie jest małą ściemniarą...- zanucił Simon.
-Co z nim?- szepnęłam.
-Stwierdzam nie uleczalną chorobę. Stan uśpienia. Miłość.
- Ci, co znaleźli miłość prawdziwą-ą, swoje szczęście odnajdą- nucił dalej Simon.
-Pomyliłeś piosenki- zauważyłam.
-A tam- machnął ręką wstając od stołu- Narka.
-Cześć- odpowiedzieliśmy zgodnie.
-Ciekawe co Carl wymyśli- powiedział Nate kończąc pić herbatę.- Zbieramy się już 9.
  Poszliśmy do gabinetu gdzie Carl już na nas czekał.
-Spóźnienie. Kolejne godziny pracy- miłe przywitanie nie ma co.
-Carloo...- przerwał Nate widząc jego minę- Przepraszam. Carl. Zlituj się noo. Na niczym złym nas nie przyłapałeś.
-Prawda. Wystarczy, że byliście na zewnątrz po ciszy. Razem na dodatek.
-Nic złego nie robiliśmy- powtórzyłam. Usiedliśmy na fotele wskazane przez opiekuna. Carl pokręcił głową.
-Nie chcę was karać. To nie jest dobre rozwiązanie, ale Andrew naślę na mnie Brendę. Nie chcę stracić pracy żeby to on zajął moje miejsce. Jest zima. Weźmiecie grupę dzieci do zabawy na śniegu.
-Cco?- otworzyłam szeroko oczy.
-Tylko 4. Poproszę Adelli żeby wybrała odpowiednie dzieci- uśmiechnął się Carl. To nie był miły uśmiech. 
-Nie możesz dać nam czegoś do posprzątania albo pomalowania?- zapytał Nate.
-No pewnie...- już narosła we mnie nadzieja kiedy dokończył- że nie. Dzisiaj po obiedzie. Zgłoście się do Adelli.
Wyszedł zostawiając nas samych.
-Fuck.- podsumował Nate.
-To nie będą grzeczne 5 latki, prawda?- spytałam spoglądając na Nate'a.
-Znając Carla...to będą jakieś starsze. Wredne, małe karaluchy. Ugh! 
-Może nie będzie źle?
-Już to widzę.- westchnął.- Co z tymi papierami? 
-Nie mam pojęcia. 
-Mamy na niego haka?- przytaknęłam- Widzimy się na obiedzie.
Przytulił mnie i poszedł. Pokręciłam głową zdziwiona. 
***
  Po zjedzonym obiedzie ubrani na bałwanka, poszliśmy do innego budynku oznaczonego słoneczkiem. Odnaleźliśmy panią Adellię, która właśnie kończyła zawiązywać szalik jednej z dziewczynek.
-O, jesteście już- powiedziała Adella.- Co takiego narobiliście, że Carl przysłał was do mnie? Jeszcze miał wymagania.- uśmiechnęła się promiennie ukazując rząd białych zębów. Zdziwiłam się, że dziećmi zajmuje się taka ładna kobieta. Ciemne włosy miała spięte w koczek, pełny makijaż i do tego miała jasną sukienkę.
-Eghmm nie ważne- odpowiedziałam.
-Dobrze. Macie tutaj Zefirka Kefirka, kochanego żartownisia. 
-Po prostu Zefi. Nienawidzę tego imienia- warknął. Na oko miał jakieś 10 lat.
-Tutaj jest dziewczynka Nancy, uwielbia stawiać na swoim. Tu jest- wskazała chłopca w niebieskiej czapce- Rory, świetnie udaje inne odgłosy i jeszcze mała kruszynka. Lila. No cóż lubi "znikać". Uważajcie na wszystkich. Każdy z nich potrafi nieźle dać w kość.
-A mówiłem?- szepnął Nate, a głośniej dodał- Zemsta Carla. Rozumiem.
-Długo musimy się nimi zajmować?- spytałam.
-Godzinkę- uśmiechnęła się Adella.
No to ciekawie się zapowiada. Dzieci wzięły się za rączki. Chłopak-dziewczyna. Jak miło. 
-Do widzenia pani Adellio- pożegnały się dzieci. Wyszliśmy na zewnątrz i poszliśmy na górkę za ośrodkiem. Musieliśmy przejść kawałek. Nate szedł z przodu, a ja z tyłu. Po kilku minutach usłyszałam głos Nate.
-Chodź tu do przodu głupia krowo.
Zmarszczyłam brwi. /Nate nigdy by tak nie powiedział/ 
-Co chcesz Rory?- spytałam siląc się na miły głos.
-Skąd wiedziałaś?!
-Nate by tak nie powiedział. Nawet nie próbuj tych swoich sztuczek.
Wystawił mi język. Zignorowałam go. Doszliśmy na miejsce. 
-Dobra dzieciaki- klasął w dłonie Nate- Jestem Nate, a to Kat. W razie czego wołajcie nas.
Dzieci spojrzały na niego zdziwione.
-Żadnych zasad?- spytał Zefir.
-Żadnych- potwierdziłam.
-Zawsze są jakieś zasady- odezwała się Nancy.- Zasady muszą być, bo inaczej będzie źle. Nawet zasada "nie ma zasad" to jednak jest jakaś zasada.
Nancy? To jest ta, która lubi stawiać na swoim. 
-Dobrze, więc będą zasady- powiedziałam, dzieci spojrzały na mnie morderczym wzrokiem. Teraz nie wiem czy powinny być te zasady czy nie- Najważniejsze żebyście nie zrobili sobie krzywdy ani nie oddalali się daleko.
-Katty? Gdzie ta mała? Co lubi znikać?- spytał Nate.
-Żartujesz, prawda? 
-Nie.
-Stała tu przed chwilą! Lila!- krzyknęłam. Rozglądałam się dookoła. Zauważyłam ją kilka kroków dalej za wielką kulą śniegu jej biała kurteczka idealnie wpasowała się w otoczenie.
-Co robisz?- spytałam podchodząc do niej.
-Bałwanka- odpowiedziała Lila. 
-Może ci pomogę?
Kiwnęła głową.
-Ma być duuuuuzi- rozłożyła swoje małe rączki- Taki duzi.
Pomogłam przetoczyć najwyższą kulę. Turlałam ją, aż zrobiła się wielkości fotela. Mogłam na niej usiąść. Zrobiłam drugą, trochę mniejszą. Przeszukałam wzrokiem co robi reszta. Nate został obrzucony śnieżkami, a mała Lila robiła głowę naszego bałwana. W życiu nie uniosę takiej kuli.
-Nate!- zawołałam.- Chodź tu.
-Co jest?- spytał podbiegając do mnie.
-Pomożesz?- wskazałam na kulę.
-Hej, dzieci!- krzyknął do reszty- Robimy bałwana. Pomagacie?
Dzieci kiwnęły głową. Wspólnymi siłami postawiliśmy "brzuszek". 
-Dobra robota- pochwaliłam.- Teraz trzeba znaleźć kamyczki na oczy i tak dalej. Tam pod drzewem jest tego mnóstwo.
Zostałam sama z Nathanem. Postawił głowę i przymocowaliśmy wszystko śniegiem.
-Ile jeszcze?- spytał.
-Pół godziny. 
-Zefir udawał, że ma broń i postrzelił Rorego, który zaczął kląć.- powiedział Nate.- A Nancy ciągle gadała.
-Ech...- westchnęłam. Ulepiłam gałkę i rzuciłam w Nate'a. 
-Za co to?
-Bez powodu- zaśmiałam się.
-Nie żyjesz!- krzyknął. Ganialiśmy się śmiejąc i krzycząc na siebie. 
-Mam cię- szepnął Nate sapiąc. Spojrzał mi w oczy. Uśmiechnął się łobuzersko.
-Berek!- krzyknął i uciekł. Zaśmiałam się na cały głos. Dogoniłam go przy bałwanie, gdzie dzieci wbijały mu ręce. Całkowicie o nich zapomniałam.
-Fajnie się bawiliście?- spytała Nancy.- Zostawiliście nas samych. Nikt tak nie robi. No może czasami.
Spojrzałam na Nate, ale on podnosił Lile żeby mogła zrobić oczy.
-Berek- dotknęłam Rorego i zaczęłam uciekać. Reszta dzieci się przyłączyła. Widziałam jak Nate się przygląda. 
***
  Odprowadziliśmy dzieci. Wszyscy byliśmy mokrzy i oblepieni śniegiem. Adella zaśmiała się na nasz widok. Odwzajemniłam uśmiech.
-Psyjdziecie jesce?- spytała mała Lila kiedy wychodziliśmy- Fajnie było.
Adella spojrzała na nich zdziwiona. Zawołała inną opiekunkę, a sama wzięła nas na bok.
-Jak było?- spytała.
-Super- odpowiedziałam.
-Bez problemu- dodał Nate.
-Gratulację- powiedziała Adella zaskoczona. Uścisnęła nam dłonie i pozwoliła iść.
-Chyba dobrze nam poszło c'nie?- spytał Nate kiedy wchodziliśmy do naszego budynku.
-Chyba- uśmiechnęłam się.
Pół godziny później był obiad. Zjadłam wszystko. Byłam okropnie głodna. Angela, Simon, Nate i Jena znowu się o coś sprzeczali. Zignorowałam ich. Po obiedzie postanowiłam iść do Carla. Znalazłam go ze stertą papierów. 
-Hej- przywitałam się.
-Cześć Katty. Co tam?
Przygryzłam wargę. /Chciałam mu wszystko wykrzyczeć w twarz. Chciałam poznać prawdę. Chciałam wiedzieć dlaczego nas okłamał./


Pif paf! Mam kolejny rozdział! :3
Dziękuję Natalio, że komentujesz.
Rawrr Tobie również. Mogę wiedzieć jak masz na imię? xd

Następny rozdział pojawi się jak będzie 4 komentarze.
Macie może jakieś podejrzenia?
Co ma Andrew Tanatan do Carla?
Dlaczego Carl ukrył przed nimi prawdę?
Tia ;*

niedziela, 9 lutego 2014

Eleven "Nie płacz, myszko"

  W końcu wyspałam się w swoim łóżku. Wracałam do zdrowia. 
-Cześć Kat.- do pokoju weszła Angie.- Fajnie, że już wstałaś. Przy śniadaniu każdy się o ciebie pytał.
-Ooo serio? Która godzina?- wstałam z łóżka i zaczęłam szukać ubrań.
-Nie długo obiad. Carl ogłosił zebranie, bo dawno nie było.
-Simon już jest?- spytałam nagle.
-Tak, rano. Idę na dół do naszej twierdzy. Poradzisz sobie sama?
-Jasne- powiedziałam. Angela wyszła nucąc jakąś piosenkę. Poszłam do łazienki i weszłam pod prysznic. Od razu lepiej, stałam pod gorącym strumieniem wody i wyłączyłam się na chwilę. Nie myślałam o niczym. Po prostu stałam. Kilka minut później byłam w drodze do pokoju. Tam zarzuciłam na siebie bluzę i gotowa zeszłam do twierdzy. Wszyscy już tam byli.
-Wszystko w porządku?- zapytał Nate podchodząc do mnie.
-Jasne- odpowiedziałam. W tym samym czasie zobaczyłam Simona. Miał rękę w gipsie. Podbiegłam do niego i mocno przytuliłam.
-Aaj- syknął- Gnieciesz mi moje obolałe żebra.
-Przepraszam- odsunęłam się od niego i usiedliśmy każdy gdzie chciał. Carl omówił z nami kilka spraw i ogłosił kulig. Simon się skrzywił.
-Miłej jazdy- mruknął.
-Możesz jechać z nami- oznajmił Carl- Będzie jeszcze ognisko...wiesz takie tam bzdety.
-Wolę jechać naszą grupką gdzieś jak będzie ciepło- powiedziała Jena. 
-Racja- potwierdził Nate, a ja tylko kiwnęłam głową. Carl zamyślił się.
-Dobrze moje człowieki- zaczął- Wszyscy jadą, a my zostaniemy.
-No i super- klasnął Nate w dłonie.- A co z tym konkursem? Dla Angeli?
-Dzisiaj dyrektorka ogłosi w szkole, a ośrodek już wie. Słyszałem szepty tu i tam...myślę, że to wypali.- Carl pokiwał głową w zamyśleniu.
-Dziękuję- szepnęła Angie.
-Jesteśmy razem z tobą- powiedział Simon- Tak jak wy byliście przy mnie.
Rozejrzałam się po sali i napotkałam wzrok Jeny, Simona, Carla i Nate'a...jeszcze tylko Angela. Ona musi odzyskać wzrok. 
-Idziemy na obiad. Później się spotkamy jeszcze raz.- powiedział Carl wychodząc z pomieszczenia.
  Ruszyliśmy do fortecy gdzie większość osób już siedziała na swoich miejscach.
-Siadamy razem?- zapytał Simon.
-Pewnie- odpowiedziała Jena. Spojrzałam na nich zdziwiona. Oni? Razem? Co się tu dzieje?
W jadalni unosił się zapach. /Mmm risotto. Pyszotka./ Usiedliśmy przy stoliku koło okna. Odkąd tu jestem jadam tylko przy tym. Tylko Nate przysiadł się do chłopaków kilka stolików dalej. Zajadaliśmy dyskutując na temat małp. Tak. Małp. 
-Kocham małpy- oznajmiła, w którymś momencie Angela. Zaśmiałam się.
-Małpy to takie zabawne zwierzęta- powiedział Simon- Na przykład pawiany. Mają gołą dupcię albo makak japoński...takie są dziwne i mają eee sterczący biust.- wybuchnęliśmy śmiechem wszyscy oprócz Simona.- No co? Taka prawda. Możecie sobie wygooglować.
-Albo wyrak- ku mojemu zdziwieniu powiedziała Jena- Mają takie duże oczyska.
-Nie ma to jak rozmawiać o śmiesznych zwierzakach.- podsumowałam ze śmiechem
-Eeej! Albo ten ten Morris z Pingwinów- rzucił Simon- Palczak madagaskarski. Jest okropny.
-Kiedyś jak byłam mała to widziałam jeża- zaczęła Angela- Tylko nie takiego zwykłego. To był ten pigmejski. Słodziak.- zachwyciła się.
-Ja to chciałam mieć fretkę- powiedziała Jena.- Taką białą z czerwonymi oczami.
  Po półgodzinnym dyskutowaniu zeszliśmy z powrotem do twierdzy.
Usiadłam na kanapie przy Nathanielu, który grał coś na gitarze. Dołączył do nas Simon i znowu zaczęliśmy gadać o głupotach. W którymś momencie Nate zaczął tak rechotać, że popłakałam się ze śmiechu. Do tego zaczął grać na gitarze jak szalony. W pomieszczeniu pojawił się Carl z Angelą. 
-Napisałam piosenkę.- pomachała kartkami Angela.- Nate? Zagrasz na gitarze?
Kiwnął głową i wziął od niej nuty. Zaśpiewała nam kawałek, a ja zaniemówiłam wrażenia. Nie wiedziałam, że tak ładnie śpiewa. Jeszcze wiele rzeczy muszę się dowiedzieć.


-Wow Angie!- zachwycił się Simon- Fajnie było by żebyś to z kimś zaśpiewała.
-Dokładnie- potwierdził Nate- Ja odpadam. Mogę jedynie podkład zagrać.
-Napisałaś to dzięki komuś?- spytała Jena- Tekst o uczuciu i takie tam.
-Kiedyś napisałam. Poprosiłam pewną osobę żeby przepisała tekst i tada!- klasnęła w dłonie Angela.- Carl zaśpiewasz to ze mną?- spytała. Spojrzałam zdziwiona na niego. Ten tylko wzruszył ramionami. 
-Mógłbym spróbować. Spotkamy się wieczorem poćwiczyć tekst?
-Jasne- odpowiedziała.
  Godzinę później siedziałam w pokoju i próbowałam skupić się na lekcjach. Musiałam nadrobić zaległości. Zanim się obejrzałam była pora kolacji. Wyciągnęłam obolałe kości i rozejrzałam się za bluzą. -"Pewnie zostawiłam w piwnicy"- pomyślałam. Zeszłam do fortecy i wpadłam na Nate'a.
-Szukałem ciebie- powiedział. 
-Po co?- spytałam biorąc jedzenie na tace. Kiwnął głową na pusty stolik. Poszłam za nim. Usiadłam na wskazane miejsce.
-Co jest?- zmarszczyłam brwi.
-Chciałem z tobą posiedzieć- poruszył zabawnie brwiami.- A tak poważnie. Zauważyłem jak przyglądasz się dla Carla. Podoba ci się on czy co?
-Nie twój interes!- pochyliłam się w jego stronę.- Coś mi w nim nie pasuje.
-Tak myślałem, że jednak nie jest w twoim typie.- trzepnęłam go w ramie- Za co to?
-Za jajeczko- mruknęłam.- Co wiesz na temat Carla?
-Poszperałem tu i tam...
-No mów wreszcie!
-Uczył się w naszej szkole- uśmiechnął się.
-No i? Nate do rzeczy...
-Dobra, dobra. Tak serio więcej nie wiem, ale podsłuchałem rozmowę między jakimś gościem, a dyrką ośrodka. Później dołączył do nich Carl i był strasznie oburzony. 
-On coś musi ukrywać!- powiedziałam głośniej niż zamierzałam.
-Cii- Nate przyłożył mi palec do ust.- Nie wszyscy muszą o tym wiedzieć.
-Następnym razem ci go odgryzę- zagroziłam odrywając jego palec od moich ust.- Masz plan, prawda?- spytałam po chwili. Nathan uśmiechnięty pokiwał głową.
-Dasz radę wyjść po ciszy niezauważalnie?- zapytał. Skinęłam głową- To spotkamy się na schodach do piwnicy tam nikt nie podsłucha ani nie zagląda.
-Ale co zrobimy?
-Zobaczysz- mrugnął oczkiem- Widzimy się o 22.20. 
-Świetnie- mruknęłam. Wstaliśmy od stołu i jakby nigdy nic rozdzieliliśmy się w swoje strony. Skręciłam jeszcze do piwnicy po bluzę. Zastanawiałam się o co chodzi Nate'owi. Na pewno wymyślił coś w swoim stylu. Mam tylko nadzieję, że nie wpakujemy się w kłopoty. Schodząc po schodach usłyszałam szept. Odruchowo zwolniłam i poruszałam się ciszej. Wyjrzałam za róg. W ciemnym świetle zobaczyłam dwie postacie. Nie od razu rozpoznałam kto to. Dopiero po chwili zobaczyłam Carla. To ci dopiero się trafiło, że też musiałam natknąć się akurat na niego. Uśmiechnęłam się i chciałam iść dalej, ale zatrzymał mnie krzyk Angeli.
-Cii, Angie- uciszył ją Carl. Stali w cieniu żarówki. Nie widziałam ich twarzy.- Nie chcę ci zrobić krzywdy. Wysłuchaj mnie.
Nie wiedziałam czy powinnam zareagować, więc dalej przysłuchiwałam się im.
-Co chcesz ode mnie?!- usłyszałam cichy głosik Angeli. Pociągnęła głośno nosem. 
-Nie płacz, myszko- Carl pogładził jej ramiona z czułością- Nie chcę żebyś przeze mnie płakała.
Na te słowa Angela jeszcze głośniej wybuchnęła płaczem. Osunęła się mu w ramiona. Carl przytulił ją i stali tak kilka minut. Nogi zaczęły mi drętwieć od stania w miejscu. Wyprostowałam nogę. Echo strzelającej kości poniosło po całym korytarzu ciemnej piwnicy. Katem oka zobaczyłam jak Carl się rozgląda. Nie tracąc czasu na zabranie bluzy zawróciłam i jak najszybciej wbiegłam na górę. Nie zatrzymałam się na swoim piętrze tylko od razu wbiegłam na drugie do chłopaków. Wpadłam na gościa, który akurat wyszedł z pod prysznica.
-Uważaj- powiedział.
-Sorrki- wysapałam- Jest tu Nate?
-Collarge?- przytaknęłam- W łazience. Powiem mu, że go szukałaś. Czekaj na niego w świetlicy.
-Oke- zawróciłam i zbiegłam z powrotem na dół. Weszłam do świetlicy. Kilka osób siedziało w małych grupkach. Jedni oglądali coś w tv, a inni czytali książki. Zajęłam miejsce z dala od innych. Usiadłam na kanapie i czekałam. 
  Kilka minut później zjawił się Nate. Wypatrzył mnie i od razu podszedł.
-Co było takiego ważnego, że wyciągnęli mnie za nogę? Wiesz jaki to strach? Bierzesz gorący prysznic i raptem ktoś cię za nogę dotyka.
Zaśmiałam się. Nate pokręcił głową sam ledwo wstrzymując śmiech.
-Co jest?
-Ok...- zaczęłam opowiadać co zobaczyłam. Nate zrobił szerokie oczy. 
-Osz kurcze...- powiedział tylko. Wziął mnie za rękę i wyciągnął z sali. Nie obyło się bez komentarzy różnego typu.
-Collarge!- krzyknęłam kiedy dalej ciągnął mnie po korytarzu.- Stój.
-Chce ci powiedzieć co dzisiaj zrobimy.
Resztę drogi szłam w ciszy. Nathaniel dał mi swoją bluzę, gdzie sam miał koszulkę na długi rękaw.
-Nate...
-Cii- uciszył mnie zanim cokolwiek udało mi się powiedzieć. Wyszliśmy prosto na śnieg. Zaprowadził mnie za ośrodek do małej altanki, której wcześniej nie zauważyłam. Była cała obrośnięta. Weszliśmy do środka. Śmierdziało tam zdechłym zwierzakiem. 
-Fuu- skrzywiłam się.
-Tu nikt nas nie przyłapie.- uśmiechnął się.- Kocham tu przychodzić. Tylko w zimę nie mogę wietrzyć. Trudno mówi się. Okey, słuchaj. Plan jest taki...
  Po godzinnym ustaleniu co mamy zrobić wróciliśmy do swoich pokoi. Dopiero jak zostałam sama zdałam sobie sprawę w co ja się wpakowałam. Zdjęłam mięciutką bluzę Nate i rzuciłam się na łóżko. Miałam 3 godziny do naszej akcji. Wzięłam książkę od historii i zaczęłam uczyć się do sprawdzianu. Zachciało mi się spać. Ziewnęłam raz i drugi. Przymknęłam na chwilę oczy, już ich nie otworzyłam. Zasnęłam. 
  Poczułam jak ktoś mnie puka w głowę. Otworzyłam jedno oko i zobaczyłam nad sobą głowę Nate. 
-Ciii- szepnął. Kiwnął głową żebym wstała i za nim poszła. Przetarłam oczy, wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju starając się nie trzasnąć drzwiami żeby nie obudzić Angeli. Kiedy znaleźliśmy się w bezpiecznym miejscu Nate mnie walnął w ramię.
-Za co?- szepnęłam.
-Czekałem na ciebie 35 minut. Myślałem, że mnie wystawiłaś.
-Zasnęłam.
-Domyśliłem się i przyszedłem- powiedział otwierając drzwi gabinetu Brendy. Całkiem łatwo poszło. Bez żadnych problemów weszliśmy do środka. Nathan zdjął bluzę i położył pod drzwi po czym zapalił światło. Rozejrzeliśmy się po wnętrzu. Otworzyłam szafkę. Same prywatne rzeczy. Przeszukałam jeszcze kilka miejsc, ale nic nie znalazłam.
-Masz coś?- spytałam.
-Nic- pokręcił głową. Usiadł na fotelu i zaczął się kręcić.
-Coś musi tu być- Nate zamyślił się. Po kilku minutach walnął z pięści w podłokietnik fotela. Za jego plecami półka na książki poruszyła się.
-Nate, za tobą- powiedziałam idąc w tamto miejsce. Znalazłam włącznik światła i blada żarówka zaczęła mrugać. Nate zabrał z pod drzwi swoją bluzę i zgasił światło w biurze.      Oglądałam wszystko rozglądając się dookoła. 
-Kat...drzwi się zamknęły- powiedział Nate. 
-To dobrze. Nikt tu nas nie zauważy.
-Ale już ich nie otworzymy.
-Że co?!- rzuciłam się do drzwi i faktycznie zatrzasnęły się.- No to klapa.
-Poszukajmy tego po co przyszliśmy, a ja w tym czasie pomyślę jak stąd się wydostać.
Zaczęliśmy szukać. Na każdej z półek pisał rok. Znalazłam odpowiedni i otworzyłam ciężką metalową szafkę. Przejechałam palcami po teczkach. Było ich mnóstwo. 
-Jakie Carl ma nazwisko?- spytałam.
-Macidea.
Odnalazłam teczkę. Zastanawiałam się czy tak można. Przeglądać na papierze czyjś życiorys. Otworzyłam wyjęłam kilka papierów.
-Słuchaj- zaczęłam czytać- "Carlos Macidea urodzony w małej wiosce Truio położonego na zachód. W wieku 3 lat umiał czytać, pisać i mówić pełnymi zdaniami."- przerwałam czytać i przeszukałam wzrokiem ważnych rzeczy- Pisze tu dużo o jego nauce. Strasznie mądry z niego gość.
-Dokładnie. Co masz jeszcze?- spytał Nate.- Bo ja mam tu różne świadectwa.
-"W obecnej chwili ma 20 lat i pracuje z grupą trudnej młodzieży z problemami"- zacytowałam. Złożyłam jego wszystkie papiery i schowałam na miejsce.
-Kto w takim wieku ma tyle osiągnięć? Skończył szkołę i jest wysoko ceniony? Nasz Carl!- rzucił Nathan wściekły.- Nie ma co. Kazał opowiadać nam o swoim życiu. Mówić PRAWDĘ, a sam kłamał!
-Natey, spokojnie. Oddychaj- podeszłam do niego. Widziałam jego zaciśnięte pięści. Przypomniała mi się sytuacja przy malowaniu sali. Mało co mnie nie uderzył- Nie chcesz nikogo skrzywdzić- powiedziałam spokojna. Odwrócił się do mnie. Spojrzał mi w oczy i ... po prostu przytulił. Odetchnęłam z ulgą. 
-Dobra. Teraz musimy się stąd wydostać- powiedział Nate całkowicie opanowany.- Swoją drogą "Natey" słodko zabrzmiało to w twoich ustach- poruszył zabawnie brwiami. Szturchnęłam go w ramię i zaczęłam się rozglądać. Minęły całe wieki. Już myślałam, że nie ma dla nas ratunku kiedy Nathan mnie zawołał. Znalazłam go między regałami.
-Już myślałem, że będę musiał wywalić drzwi albo zostać tu dotąd aż tu ktoś zawita.- powiedział odsuwając drabinę. Moim oczom ukazał się kwadrat w podłodze. Przejście. Tylko jedno pytanie. Dokąd prowadzi? 
Zawiasy puściły bez problemu. Całe szczęście. 
-Puszczę cię pierwszą, dasz znać czy droga wolna- rozkazał Nate. Kiwnęłam głową i zeszłam po małej drabince. Z reszty zeskoczyłam. Machnęłam ręką do Nathana i chwilę później był koło mnie. Byliśmy w piwnicy.
-Żebyś nie zamykał klapy byłoby ciszej- szepnęłam.
-Musiałem zamk...- zamilkł. Usłyszeliśmy echo kroków. Spojrzałam spanikowana na Nate'a. Nie mieliśmy gdzie się skryć. Pusty korytarz. Jeżeli się ruszymy, intruz mógłby nas usłyszeć. Postanowiłam zaryzykować. Kilka kroków dalej była nasza twierdza. Zdałam sobie sprawę, że kilka godzin temu przyłapałam tu Angie z Carlem. Ups...
  Szturchnęłam Nate'a i wskazałam przeciwny kierunek niż zbliżają się kroki. Wiedziałam, że mamy mało czasu i ta osoba jest już na schodach. Ruszyłam w stronę twierdzy. Kilka kroków dalej dotknęłam klamki. Nacisnęłam delikatnie i ...nic zamknięte. O tym to nie pomyślałam. No to mamy kłopoty.



Po 2 tygodniowej przerwie wróciłam! Obijałam się przez te ferie i dopiero pod koniec zaczęłam pisać. Mam nadzieję, że nie zawiodłam czytelników tym rozdziałem. 
Hm, jak myślicie? Co może się im stać? Kim jest "intruz"? I znowu ten Carl...tym razem z Angelą. Co tu się dzieje? :D 
Nie będę pisała ile musi być komentarzy żebym wstawiła nowy rozdział. Nowy pojawi się w sobotę albo później. 
Komentujcie! Jest to bardzo potrzebne :)
Tia ;*