czwartek, 26 grudnia 2013

Six "Decyduj się natychmiast, bo jak nie to poczekam."

  Nie ma to jak przejście 2 kilometrów do domu, w którym miał być telefon, a nikt tam nie mieszka.
/Co do Nate'a...oboje zachowaliśmy się głupio. Nie ma żadnych wątpliwości. Tylko mamy zbyt odmienne charaktery, łatwo nie będzie./
-Oesuu Carl, długo jeszcze?!- warknęła Jena.
-Tylko Carl, Carl i Carl pokrzycz dla odmiany na kogoś innego, co? Uczepiłaś się mnie jak rzep psiego ogona! Mam dość słuchania twojego narzekania.  Nigdzie więcej się nie wybierzemy!- krzyknął Carl- Idziemy dalej. Przed nami długaaa droga.- widać było, że jest zły. Szedł przygarbiony i to nie wina plecaka. Chciał dobrze, a wyszło jak wyszło. 
-Chodź Angie- mruknęłam biorąc ją pod ramię. 
-Daleko jeszcze?- spytał Simon po godzinie.
-Tak.- odpowiedział ponuro Nate.
Nie minęło 10 minut, a Simon znowu się odezwał:
-Daleko jeszcze?- nikt nie odpowiedział- No daleko jeszcze czy nie?
-Tak, za górami, za lasami...jak ci kopnę to...cię kopnę!- powiedziała Jena popychając go w krzaki.
-Spytać się nie można.- mruknął.
  Po kolejnej godzinie dotarliśmy do jakiejś wioski. W jednym z domów paliło się światło. Bardzo dziwne zwarzając na późną porę. Carl chciał wejść, ale obszczekały go dwa psy. Nie było ich widać. Za to było słychać. Na przystawce zapaliło się światło. Drzwi lekko się uchyliły i wyszła z nich starsza pani z laską.
-Ooo to wy jesteście z "Puk puk to my" i sprawdzacie gościnność polaków?- wychrypiała- Zamknąć paszcze, wy zapchlone kundle z miasta!- krzyknęła w ciemność i koło jej nóg pojawiły się te dwa yorki. 
-Nie, nie. Jesteśmy turystami. Zepsuł nam się samochód- wytłumaczył Carl.
-O najświętsza...jesteście żołnierzami z Afganistanu?! I samolot wam się zepsuł? Przykro mi nie jestem mechanikiem.
-Babciu, z kim rozmawiasz?- obok niej pojawił się młody chłopak.- Wejdź do środka.- popchnął babcię do domu i podszedł do bramki- Dobry wieczór. Przepraszam za babcie- uśmiechnął się słodko- Co was tu sprowadza? Bo raczej nie jesteście z tego programu. Wybaczcie, babcia zbyt dużo ogląda MTV.
-Nic nie szkodzi- powiedział Nate- Wysiadł nam akumulator, idziemy już 2 godziny i przydałby nam się jakiś transport.
-Spoko, zaraz wracam.- zniknął za drzwiami. Wrócił z gościem koło 40, pewnie to jego ojciec.
-Dobry wieczór- przywitał się- Daleko wysiadł wam samochód?
-Jakieś 3 kilometry- odpowiedział Carl.
-To może ja wezmę swój samochód i tam pojedziemy, a nie ma sensu ciągnąć wszystkich więc zapraszam do środka. Żona zaraz wróci i się wami zajmie.
-Dziewczyny zostajecie i Simon?- spytał Carl.
-Jasne, jasne od dzisiaj jestem dziewczyną- mruknął Simon.- Zostaje.
-Louis, zostań.
-Tak, ojcze.
-Cóż za maniery- szepnęła Angela. Zaśmiałam się.
-Wyobraź sobie, że ma zieloną koszulę i luźno zawiązany czarny krawat.
-Aaa słodziak- zachwyciła się- Ani słowa, że jestem niewidoma.
-Nie, Angie. Mnie wrobiłaś, tutaj na nieznanym terenie może się nie udać- powiedziałam kiedy szłyśmy w stronę domu. Nate, Carl i ojciec Louis'a poszli w stronę garażu.
-Proszę Kat...powiemy w odpowiednim czasie.
-Jasne, powiem dla Jeny. Masz przed sobą 3 kroki, a później 4 schody, na prawo drzwi.- szybko jej wyjaśniłam i cofnęłam się do Jeny i Simona- Angela widzi- mrugnęłam do nich oczkiem.
-Oj...nie dobrze- powiedziała Jena.- pilnuj ją.
Szybko podeszłam do Angeli, która była już przy drzwiach.
-Tu zdejmijcie buty i kurtki. Psów nie ma co się bać- oznajmił nagle Louis. Zrobiliśmy co kazał i poszliśmy za nim dalej do salonu. Siedziała tam babcia z małą 4 letnią dziewczynką.
-Babcię Hildę już poznaliście, a to moja młodsza siostra Lucy. Jeszcze jest gdzieś Lisa.
-Ty jesteś Louis?- zapytała Jena.
-Tak.
-Louis, Lucy i Lisa...L.L.L.
-Żeby śmieszniej było to nazwisko Lorette- powiedziała babcia Hilda.
-Ta, ta oglądaj tam!- przerwał jej Louis.
-Jestem Jena. Tu jest Kat, obok niej Angie i z tyłu Simon.- przedstawiła nas.
-Miło mi.- uśmiechnął się- Chcecie coś do picia?
-Coś ciepłego- stwierdziliśmy jednocześnie.
-Pomóc ci?- dodałam.
-Możesz. Rozgośćcie się.- zniknął za drzwiami. Posadziłam Angie i szybko za nim poszłam, kątem oka zobaczyłam jak mała Lucy bawi się jej włosami. Weszłam do skromnej kuchni. Przy stole zobaczyłam Lucy...ale przecież przed chwilą ją widziałam. Louis się zaśmiał.
-To jest Lisa.- wytłumaczył- Bliźniaczki.
-Już myślałam, że mam zwidy.- uśmiechnęłam się.
-To normalne w tym domu...każdy inny styl i charakter. U was też tak jest? Jena mroczna kobieta. Angie...
-Angela- poprawiłam go- Imię mówi same za siebie. Nasz Aniołek. 
Louis uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów.
-Ee, a Simon?
-W swoim czasie zobaczysz jaki jest. Tylko nie oceniaj zbyt szybko.- spojrzał na mnie zaciekawiony.
-A ty?- spytał zalewając kubki gorącą wodą.
-Sama siebie nie opisze- uśmiechnęłam się lekko.
-Racja. Weźmiesz te dwa kubki?
Przytaknęłam i zaniosłam je do salonu. Postawiłam na stolik. 
-Masz fajną siostrę- powiedziała Angela.
-Tak i czasami nieźle potrafi dać w kość.- odpowiedział Louis.
-Skąd jesteście?- spytała Lisa wchodząc do pokoju. Wszyscy spojrzeli zaskoczeni. 
-Bliźniaczki- wytłumaczyłam ze śmiechem. 
-Aaa- mruknął Simon.
-Jesteśmy z ośrodka Angory w Nover.- powiedziała spokojnie Angela.
-Dom dziecka- dodał Simon.
-Typowy dom wariatów- podsumowała Jena.
-Sieroty- wychrypiała babcia Hilda.
-Babciuu, zachowuj się- poprosił Louis. Ze zdenerwowaniem poprawił swoje czarne włosy, opadające na oczy.- Idź do pokoju. Lucy, Lisa zaprowadźcie babcie.
Dziewczynki ze śmiechem wzięły babcie za ręce i zniknęły za ścianą. 
-Nic się nie stało. Jesteśmy przyzwyczajeni- powiedziała Jena- Oprócz Kat.
-Jena- spojrzałam na nią- Nie musiałaś tego mówić.- wyszeptałam. Angela siedząca obok, przytuliła mnie. Musiałam czymś się zająć.- Ile słodzisz Angie?
-Nie słodzę.- odpowiedziała. Podałam jej kubek w dłonie. W milczeniu piliśmy herbatę. Jena i Simon zawzięcie o czymś dyskutowali. W końcu Simon wybuchł:
-A kopnąć cię z pięści w twarz?!
Louis przyglądał się z zaciekawieniem. 
-Mieszkasz tu?- spytałam.
-Teraz tak. Przeprowadziliśmy się z miasta. Kryzys finansowy. 
-Gdzie będziesz się uczył?- odezwała się Jena.
-Ee w szkole św. Antoniego. Nawet nie wiem gdzie to.
-Szkoła w Nover- wyjaśniłam.- Obok ośrodka Angory.
-Dobrze wiedzieć.
-I jeżeli myślisz, że uczą się tam same sieroty to się mylisz- powiedziała Jena. W tym momencie weszła kobieta z zakupami. 
-Oo mamy gości.- przywitaliśmy się. Pół godziny później dostaliśmy coś do jedzenia i gadaliśmy o wszystkim. Problemy się zaczęły kiedy Angie zachciało się do łazienki. Szepnęła do mnie.
-Kat, łazienka.
-Gdzie znajdę łazienkę?- spytałam.
-Za kuchnią w lewo- powiedziała mama Louis'a.
-Chodź Angie.- delikatnie wyprowadziłam ją szeptając żeby uważała. Weszłyśmy razem do łazienki i powiedziałam gdzie co jest. Trochę musiałam jej pomóc. Wychodząc natrafiłyśmy na Louis'a.
-Eee byłyście tam razem?
-Kobiety muszą sobie pomagać- powiedziała Angela.
-Wrócili. Udało się naprawić samochód.
Poszliśmy do salonu i faktycznie Nate z Carlem stali w progu.
-Zbieramy się- powiedział Carl.
-Miło było was gościć- odpowiedziała mama Louis'a.- Wpadnijcie jeszcze.
-Jeżeli będziemy mogli i Carl nas puści to jasne, że skorzystamy- uśmiechnęła się Angela.
-Przepraszamy i dziękujemy za wszystko- dodałam. Ubraliśmy się i wyszliśmy na zewnątrz. Natychmiast owiał mnie zimny wiatr. 
-Do zobaczenia w poniedziałek!- krzyknął Louis jak wsiadaliśmy do samochodu. Pomachałam mu i wsunęłam się na siedzenie. 
***
  Nie pamiętam jak dojechaliśmy ani tego jak dostałam się do pokoju. Usłyszałam dzwonek ogłaszający śniadanie. /Już?/- zdziwiłam się. /O której my wróciliśmy?/
Z wielkim ociąganiem wstałam z łóżka. Wzięłam dresy i ręcznik. Poszłam do łazienki. Zrobiłam co trzeba. Czysta wróciłam do pokoju. Angeli już nie było. Związałam włosy w kucyk i ruszyłam do fortecy. Ze zdziwieniem zauważyłam Simona, Angele i Jene przy moim stoliku. Wzięłam kilka kanapek oraz soczek. Przywitałam się.
-Chcesz?- spytał mnie Simon, pokazując pączka na jego talerzu.
-Nie wiem...
-Decyduj się natychmiast, bo jak nie to poczekam.- powiedział. Zaśmiałam się. 
-Dzwonił dzisiaj do mnie telefon- zaczęła Angela- Ze szpitala. Są szanse, że odzyskam wzrok!- zaatakowaliśmy ją masą pytań.- Jeszcze nie wiem kiedy. Jutro jadę tam. Jejku jak ja się cieszę!




Ta dam. Rozdział troszkę inaczej był zaplanowany, ale w trakcie się zmieniło. 
Czasami się zastanawiam czy nie jest zbyt dużo dialogów...ale...to szczegół ;)
Taka mała niespodzianka świąteczna i wcześniej dodaję. Kolejny nie wiem kiedy się pojawi. Może jeszcze przed nowym rokiem :)
Pozdrawiam- Tia :3

3 komentarze:

  1. Aaaaaaaaaaale boski :) hyh szkoda ze nigdzie juz nie pojada ale to i tak pewnie tlko takie straszenie. Mrr lofki ju bejb :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaskoczyłaś mnie pozytywnie. Fajnie się czytało. Czekam nn. Natalia ♥
    PS: Niech Angela odzyska wzrok :)

    OdpowiedzUsuń

Skomentuj. Nie zajmie Ci to dużo czasu, a dla mnie to będzie motywacja :3
Dziękuję za każdy komentarz. I ten dobry i ten zły :)
Jeżeli chcesz żebym odwiedziła Twojego bloga zostaw link w zakładce "Spam!"