czwartek, 26 grudnia 2013

Six "Decyduj się natychmiast, bo jak nie to poczekam."

  Nie ma to jak przejście 2 kilometrów do domu, w którym miał być telefon, a nikt tam nie mieszka.
/Co do Nate'a...oboje zachowaliśmy się głupio. Nie ma żadnych wątpliwości. Tylko mamy zbyt odmienne charaktery, łatwo nie będzie./
-Oesuu Carl, długo jeszcze?!- warknęła Jena.
-Tylko Carl, Carl i Carl pokrzycz dla odmiany na kogoś innego, co? Uczepiłaś się mnie jak rzep psiego ogona! Mam dość słuchania twojego narzekania.  Nigdzie więcej się nie wybierzemy!- krzyknął Carl- Idziemy dalej. Przed nami długaaa droga.- widać było, że jest zły. Szedł przygarbiony i to nie wina plecaka. Chciał dobrze, a wyszło jak wyszło. 
-Chodź Angie- mruknęłam biorąc ją pod ramię. 
-Daleko jeszcze?- spytał Simon po godzinie.
-Tak.- odpowiedział ponuro Nate.
Nie minęło 10 minut, a Simon znowu się odezwał:
-Daleko jeszcze?- nikt nie odpowiedział- No daleko jeszcze czy nie?
-Tak, za górami, za lasami...jak ci kopnę to...cię kopnę!- powiedziała Jena popychając go w krzaki.
-Spytać się nie można.- mruknął.
  Po kolejnej godzinie dotarliśmy do jakiejś wioski. W jednym z domów paliło się światło. Bardzo dziwne zwarzając na późną porę. Carl chciał wejść, ale obszczekały go dwa psy. Nie było ich widać. Za to było słychać. Na przystawce zapaliło się światło. Drzwi lekko się uchyliły i wyszła z nich starsza pani z laską.
-Ooo to wy jesteście z "Puk puk to my" i sprawdzacie gościnność polaków?- wychrypiała- Zamknąć paszcze, wy zapchlone kundle z miasta!- krzyknęła w ciemność i koło jej nóg pojawiły się te dwa yorki. 
-Nie, nie. Jesteśmy turystami. Zepsuł nam się samochód- wytłumaczył Carl.
-O najświętsza...jesteście żołnierzami z Afganistanu?! I samolot wam się zepsuł? Przykro mi nie jestem mechanikiem.
-Babciu, z kim rozmawiasz?- obok niej pojawił się młody chłopak.- Wejdź do środka.- popchnął babcię do domu i podszedł do bramki- Dobry wieczór. Przepraszam za babcie- uśmiechnął się słodko- Co was tu sprowadza? Bo raczej nie jesteście z tego programu. Wybaczcie, babcia zbyt dużo ogląda MTV.
-Nic nie szkodzi- powiedział Nate- Wysiadł nam akumulator, idziemy już 2 godziny i przydałby nam się jakiś transport.
-Spoko, zaraz wracam.- zniknął za drzwiami. Wrócił z gościem koło 40, pewnie to jego ojciec.
-Dobry wieczór- przywitał się- Daleko wysiadł wam samochód?
-Jakieś 3 kilometry- odpowiedział Carl.
-To może ja wezmę swój samochód i tam pojedziemy, a nie ma sensu ciągnąć wszystkich więc zapraszam do środka. Żona zaraz wróci i się wami zajmie.
-Dziewczyny zostajecie i Simon?- spytał Carl.
-Jasne, jasne od dzisiaj jestem dziewczyną- mruknął Simon.- Zostaje.
-Louis, zostań.
-Tak, ojcze.
-Cóż za maniery- szepnęła Angela. Zaśmiałam się.
-Wyobraź sobie, że ma zieloną koszulę i luźno zawiązany czarny krawat.
-Aaa słodziak- zachwyciła się- Ani słowa, że jestem niewidoma.
-Nie, Angie. Mnie wrobiłaś, tutaj na nieznanym terenie może się nie udać- powiedziałam kiedy szłyśmy w stronę domu. Nate, Carl i ojciec Louis'a poszli w stronę garażu.
-Proszę Kat...powiemy w odpowiednim czasie.
-Jasne, powiem dla Jeny. Masz przed sobą 3 kroki, a później 4 schody, na prawo drzwi.- szybko jej wyjaśniłam i cofnęłam się do Jeny i Simona- Angela widzi- mrugnęłam do nich oczkiem.
-Oj...nie dobrze- powiedziała Jena.- pilnuj ją.
Szybko podeszłam do Angeli, która była już przy drzwiach.
-Tu zdejmijcie buty i kurtki. Psów nie ma co się bać- oznajmił nagle Louis. Zrobiliśmy co kazał i poszliśmy za nim dalej do salonu. Siedziała tam babcia z małą 4 letnią dziewczynką.
-Babcię Hildę już poznaliście, a to moja młodsza siostra Lucy. Jeszcze jest gdzieś Lisa.
-Ty jesteś Louis?- zapytała Jena.
-Tak.
-Louis, Lucy i Lisa...L.L.L.
-Żeby śmieszniej było to nazwisko Lorette- powiedziała babcia Hilda.
-Ta, ta oglądaj tam!- przerwał jej Louis.
-Jestem Jena. Tu jest Kat, obok niej Angie i z tyłu Simon.- przedstawiła nas.
-Miło mi.- uśmiechnął się- Chcecie coś do picia?
-Coś ciepłego- stwierdziliśmy jednocześnie.
-Pomóc ci?- dodałam.
-Możesz. Rozgośćcie się.- zniknął za drzwiami. Posadziłam Angie i szybko za nim poszłam, kątem oka zobaczyłam jak mała Lucy bawi się jej włosami. Weszłam do skromnej kuchni. Przy stole zobaczyłam Lucy...ale przecież przed chwilą ją widziałam. Louis się zaśmiał.
-To jest Lisa.- wytłumaczył- Bliźniaczki.
-Już myślałam, że mam zwidy.- uśmiechnęłam się.
-To normalne w tym domu...każdy inny styl i charakter. U was też tak jest? Jena mroczna kobieta. Angie...
-Angela- poprawiłam go- Imię mówi same za siebie. Nasz Aniołek. 
Louis uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów.
-Ee, a Simon?
-W swoim czasie zobaczysz jaki jest. Tylko nie oceniaj zbyt szybko.- spojrzał na mnie zaciekawiony.
-A ty?- spytał zalewając kubki gorącą wodą.
-Sama siebie nie opisze- uśmiechnęłam się lekko.
-Racja. Weźmiesz te dwa kubki?
Przytaknęłam i zaniosłam je do salonu. Postawiłam na stolik. 
-Masz fajną siostrę- powiedziała Angela.
-Tak i czasami nieźle potrafi dać w kość.- odpowiedział Louis.
-Skąd jesteście?- spytała Lisa wchodząc do pokoju. Wszyscy spojrzeli zaskoczeni. 
-Bliźniaczki- wytłumaczyłam ze śmiechem. 
-Aaa- mruknął Simon.
-Jesteśmy z ośrodka Angory w Nover.- powiedziała spokojnie Angela.
-Dom dziecka- dodał Simon.
-Typowy dom wariatów- podsumowała Jena.
-Sieroty- wychrypiała babcia Hilda.
-Babciuu, zachowuj się- poprosił Louis. Ze zdenerwowaniem poprawił swoje czarne włosy, opadające na oczy.- Idź do pokoju. Lucy, Lisa zaprowadźcie babcie.
Dziewczynki ze śmiechem wzięły babcie za ręce i zniknęły za ścianą. 
-Nic się nie stało. Jesteśmy przyzwyczajeni- powiedziała Jena- Oprócz Kat.
-Jena- spojrzałam na nią- Nie musiałaś tego mówić.- wyszeptałam. Angela siedząca obok, przytuliła mnie. Musiałam czymś się zająć.- Ile słodzisz Angie?
-Nie słodzę.- odpowiedziała. Podałam jej kubek w dłonie. W milczeniu piliśmy herbatę. Jena i Simon zawzięcie o czymś dyskutowali. W końcu Simon wybuchł:
-A kopnąć cię z pięści w twarz?!
Louis przyglądał się z zaciekawieniem. 
-Mieszkasz tu?- spytałam.
-Teraz tak. Przeprowadziliśmy się z miasta. Kryzys finansowy. 
-Gdzie będziesz się uczył?- odezwała się Jena.
-Ee w szkole św. Antoniego. Nawet nie wiem gdzie to.
-Szkoła w Nover- wyjaśniłam.- Obok ośrodka Angory.
-Dobrze wiedzieć.
-I jeżeli myślisz, że uczą się tam same sieroty to się mylisz- powiedziała Jena. W tym momencie weszła kobieta z zakupami. 
-Oo mamy gości.- przywitaliśmy się. Pół godziny później dostaliśmy coś do jedzenia i gadaliśmy o wszystkim. Problemy się zaczęły kiedy Angie zachciało się do łazienki. Szepnęła do mnie.
-Kat, łazienka.
-Gdzie znajdę łazienkę?- spytałam.
-Za kuchnią w lewo- powiedziała mama Louis'a.
-Chodź Angie.- delikatnie wyprowadziłam ją szeptając żeby uważała. Weszłyśmy razem do łazienki i powiedziałam gdzie co jest. Trochę musiałam jej pomóc. Wychodząc natrafiłyśmy na Louis'a.
-Eee byłyście tam razem?
-Kobiety muszą sobie pomagać- powiedziała Angela.
-Wrócili. Udało się naprawić samochód.
Poszliśmy do salonu i faktycznie Nate z Carlem stali w progu.
-Zbieramy się- powiedział Carl.
-Miło było was gościć- odpowiedziała mama Louis'a.- Wpadnijcie jeszcze.
-Jeżeli będziemy mogli i Carl nas puści to jasne, że skorzystamy- uśmiechnęła się Angela.
-Przepraszamy i dziękujemy za wszystko- dodałam. Ubraliśmy się i wyszliśmy na zewnątrz. Natychmiast owiał mnie zimny wiatr. 
-Do zobaczenia w poniedziałek!- krzyknął Louis jak wsiadaliśmy do samochodu. Pomachałam mu i wsunęłam się na siedzenie. 
***
  Nie pamiętam jak dojechaliśmy ani tego jak dostałam się do pokoju. Usłyszałam dzwonek ogłaszający śniadanie. /Już?/- zdziwiłam się. /O której my wróciliśmy?/
Z wielkim ociąganiem wstałam z łóżka. Wzięłam dresy i ręcznik. Poszłam do łazienki. Zrobiłam co trzeba. Czysta wróciłam do pokoju. Angeli już nie było. Związałam włosy w kucyk i ruszyłam do fortecy. Ze zdziwieniem zauważyłam Simona, Angele i Jene przy moim stoliku. Wzięłam kilka kanapek oraz soczek. Przywitałam się.
-Chcesz?- spytał mnie Simon, pokazując pączka na jego talerzu.
-Nie wiem...
-Decyduj się natychmiast, bo jak nie to poczekam.- powiedział. Zaśmiałam się. 
-Dzwonił dzisiaj do mnie telefon- zaczęła Angela- Ze szpitala. Są szanse, że odzyskam wzrok!- zaatakowaliśmy ją masą pytań.- Jeszcze nie wiem kiedy. Jutro jadę tam. Jejku jak ja się cieszę!




Ta dam. Rozdział troszkę inaczej był zaplanowany, ale w trakcie się zmieniło. 
Czasami się zastanawiam czy nie jest zbyt dużo dialogów...ale...to szczegół ;)
Taka mała niespodzianka świąteczna i wcześniej dodaję. Kolejny nie wiem kiedy się pojawi. Może jeszcze przed nowym rokiem :)
Pozdrawiam- Tia :3

sobota, 21 grudnia 2013

Five "Tylko bez żadnych numerów"

  /Zastanawiam się po co mi chemia...lekarzem nie zostanę./ Siedziałam i rozmyślałam, inaczej bym chyba zasnęła. Dziwne, że dzisiaj jest taki spokój i nic się nie dzieje. Nawet Simon siedzi i od 6 godzin się nie odezwał. Spojrzałam na niego ukradkiem. Siedział pochylony i mazał coś na marginesie. Nie tylko ja się nudzę...
Dzwonek zadzwonił pół godziny później.  /W końcu!/
-Hurraaa! Piątek, piąteczek, piątunio. Nareszcie!- krzyknął Simon i wybiegł z sali. Pokręciłam głową ze śmiechem. Zgarnęłam książki i poszłam się spakować. Czeka nas wycieczka w nieznane z Carlem. W pokoju zastałam Angelę.
-Co jest?- spytałam widząc jej minę.
-Nie mogę znaleźć okularów przeciwsłonecznych.
-Wiesz gdzie je zostawiłaś?
-Wczoraj je miałam...sprawdzisz pod łóżkiem?
Zajrzałam pod łóżko i znalazłam tam kilka drobiazgów oraz poduszkę.
-Ehm- odchrząknęłam- Mam tu poduszkę...
-Jeeej, znalazł się mój Alfred!- Angela podbiegła do mnie i wyciągnęła ręce. Podałam jej poduszkę, a Angie przycisnęła ją mocno do siebie.
-Znalazłam też kolczyki i ... twoje okulary.
-Dzięki jesteś kochana- rzuciła poduszką i o dziwo trafiła na łóżko. Ku mojemu zdziwieniu, przytuliła się do mnie.
-Przepraszam- wyszeptała- Nie chciałam być taka dla ciebie. Jak się pojawiłaś właśnie wróciłam ze szpitala. Miałam operację, która się nie powiodła. Byłam za razem smutna i zła. Przepraszam.
-Rozumiem ciebie, a teraz się streszczajmy. Nie chcę żeby na nas czekali.
-Coś trzeba zabrać?- spytała Angela. Spojrzałam na nią i otworzyłam buzię ze zdziwienia. Ona się patrzy! Nie tak naprawdę, ale...widzę jej śliczne zielone oczy! /Głupio mi się przyznać, ale myślałam, że ona nie ma same gałki oczne i wygląda jak jakiś zombie./ Pacnęłam się dłonią w czoło w myślach powtarzając jaka to ja jestem głupia. Angela jakby mnie naprawdę widziała, zaśmiała się.
-Odpowiesz?- zapytała. /A może ona umie czytać w myślach?/
-Eee co chcesz. Jakieś jedzenie dla siebie, ciepłe ubranie, nieprzemakalne buty, koc i rękawiczki.- powiedziałam jednym tchem.
-Czyli będziemy chodzić?- mruknęła i zaczęła się pakować.
Po 15 minutach czekałyśmy pod szkołą razem z resztą. Carl spóźniał się. 
-Gdzie on jest? Ja tu nie wytrymie!- nadawał Simon.
-Daj spokój- mruknął Nate- Spóźnia się tylko 2 minuty.
-Aż! Dwie minuty- rzucił Simon wyciągając palec wskazujący w górę. Chwilę później zjawił się Carl.
-Dzień dobry. Jak wam mija dzień? Mam nadzieję, że jesteście ciepło ubrani. Za mną.- powiedział Carl nawet się nie zatrzymując. Podszedł do samochodu. Jak się nie mylę to volkswagen.
-Co to za model?- zapytał zaciekawiony Nate.
-Tiguan- odpowiedział Carl otwierając bagażnik- Pakujcie.
Wrzuciliśmy bagaże. Nate usiadł z przodu razem z Carlem, a reszta zapakowała się z tyłu. Mi zostało miejsce na samy tyle w tym 6-osobowym samochodzie.
-Zapinamy pasy i ruszamy daleko stąd- powiedział Carl. Odpalił silnik. Wyjechaliśmy z terenu domu dziecka. Jena parsknęła śmiechem. Na początku nie wiedziałam o co jej chodzi, ale widząc Simona wybuchnęłam śmiechem. Wyglądał jak małe dziecko, które po raz pierwszy jedzie samochodem.

***
  Po 40 minutach jazdy dotarliśmy na miejsce. Bylibyśmy szybciej, ale Simon nażarł się chipsów i musieliśmy zatrzymać się na 20 minutowy przystanek.
-Simon. Nigdy więcej nie jesz chipsów paprykowych- powiedziała Jena jak wysiedliśmy- Takich gazów nawet mój zdechły pies nie miał.
-Przepraszam- odezwał się blady Simon. Carl otworzył bagażnik i zaczął wyciągać nasze plecaki.
-Jesteśmy na miejscu?- zapytałam rozglądając się. Otaczał nas las.
-Dalej musimy iść pieszo.
-Daleko?- zapytała Angela.
-Pod górę kilka metrów. Blisko, a widok będzie niesamowity.
Tak więc narzuciliśmy plecaki na plecy i ruszyliśmy ku przygodzie. Byłam optymistycznie nastawiona. Uwielbiałam się wspinać, ale "byłam" to dobre określenie. Kiedy tylko postawiłam nogę na pierwszym wzniesieniu, utknęła w błocie.
-Fuu.
-O, Kat. Możesz mi pomóc?- odezwała się Angela. Złapałam ją za rękę i razem, wspólnymi siłami doszłyśmy na szczyt. W niektórych miejscach trafiłyśmy na obślizgłe błoto, a innym razem wpadłam  nogą w głęboką dziurę. Spojrzałam na pozostałych. Wyglądali na zmęczonych. Brakowało tylko Jeny.
-Gdzie Jena?- spytałam.
-Tu jestem!- Jena wynurzyła się zza jakiegoś krzaka- Ten gnój mnie wywalił!
-To niechcący- tłumaczył się Simon- Serio!
Jena była cała w błocie.
-Straciłem równowagę!
-Zamknij się Fallover. No, złapał, a ja poślizgnęłam się na plecy...próbując wstać sturlałam się z górki.
Kiedy Jena skończyła wybuchnęliśmy śmiechem.
  Carl zaprowadził nas do właściwego miejsca. Muszę przyznać, że widok był po prostu nieziemski. Całe szczęście tu był kawałek suchej ziemi. Rozpaliliśmy ognisko i mogliśmy posiedzieć w ciszy i spokoju. Ściemniało się bardzo szybko. Takie uroki zimy..grudzień i zero śniegu. Dziwna sprawa. 
-Hej, Carl- rzuciła Jena- Po co nas tu sprowadziłeś?
-Chciałem żebyście mogli odetchnąć z dala od tamtego miejsca. Wyprawa dobrze nam zrobi.
  Siedzieliśmy pod kocami przy ognisku rozmawiając i śmiejąc się. Zrobiła się miła atmosfera. Nawet nie zauważyłam, że jest tak późno.
-Zbieramy się- powiedział Carl- Noce nie sprzyjają w zimę. Ruszajmy dopóki wszyscy tu nie zasną.
Rozniosły się głosy pełne sprzeciwu.
-Jeszcze kiedyś wyruszymy na dłuższą wycieczkę, a teraz jest 21 godzina. Musimy się zbierać.
Z wielki ociąganiem sprzątnęliśmy nasze miejsce.
-Kat, Nate...mam dla was karę- powiedział Carl.
-Co?- spytał niechętnie Nathan. Chyba sądził, że ujdzie mu to na sucho.
-Będziecie malować salę. Zaczniecie od jutra.
-Nie jest tak źle- powiedział Nate.
-Nienawidzę malować- mruknęłam w tym samym czasie.
  Zaczęliśmy schodzić w dół. Tym razem nie miałam Angeli obok siebie. Było trudno. Jeszcze te malowanie...Od zapachu farby boli mnie głowa. Zachwiałam się przy schodzeniu. Mało brakowało, a wyglądałabym jak Jena. Uśmiechnęłam się pod nosem. Stawiając na moje szczęście "Nie mów hop dopóki  nie przeskoczysz" upadłam na pupę.
-Szlag by to!- wysyczałam przez zęby.
-Może pomóc?- Nate zaśmiał się i wyciągnął rękę. Złapałam ją bez wahania. Nie po to żeby wstać, pociągnęłam go w dół.
-Za co to?!
-Za wszystko zaczynając, że jednak przyszedłeś po mnie na imprezę!
-Sama się zgodziłaś.- miał rację. Krzyknęłam ze złości i niewiele myśląc obrzuciłam go błotem. Nie sądziłam, że mi odda.
-Jak dzieci- usłyszeliśmy głos Simona- Wiecie, że dzieci okazują tak miłość?
-Jesteś głupi- rzuciłam w niego plackiem błotnym.
-Sama jesteś.
-Ma rację. Zachowujemy się jak dzieci. Spójrz na siebie- powiedział spokojnie Nate. Byłam uwalona w błocie. Niezbyt przyjemnie.- To ty zaczęłaś!
-Nikomu ani słowa. Rozumiecie?- zapytałam ich. Nate uśmiechnął się szeroko, podniósł rękę i Simon pomógł mu wstać.
-Tylko bez żadnych numerów- ostrzegł Nate i wyciągnął swoją rękę po moją. Złapałam ją mocno. W milczeniu zeszliśmy na dół. Zastaliśmy tam niemiły widok. Carl grzebał pod maską samochodu.
-Co jest?- spytał Simon podchodząc do auta.
-Akumulator wysiadł.
-Co teraz?
-Idziemy z buta.
-No chyba żartujesz? Nie możesz zadzwonić po pomoc?- zapytałam.
-Chciałbym, ale bateria mi padła. Mijaliśmy po drodze taki drewniany domek oddalony o jakieś 2 kilometry. Idziemy?
-Nie mamy innego wyboru- powiedziała Jena.
Carl podszedł do Angeli i razem poszli przodem. Zostałam na końcu idąc obok Jeny.
  Maszerowaliśmy w ciszy. Czułam się okropnie. Postąpiłam głupio co do Nate'a.
-Zaraz wracam- mruknęłam do Jeny i podbiegłam do chłopaków z przodu.
-Simon, mógłbyś zostawić nas?
-Jasne- powiedział o cofnął się do Jeny /Pewnie będzie zachwycona mając go przy sobie/- pomyślałam sarkastycznie.
  /Szłam obok Nathan'a, a on jeszcze słowem się nie odezwał. To do niego nie pasuje. Zazwyczaj ciągle się uśmiechał, a teraz ma pokerową twarz. Trudno odgadnąć czy jest zły, czy nie. Nie obchodzi go czemu jestem obok? Nie wytrzymam dłużej w ciszy.../
-Przepraszam- powiedzieliśmy jednocześnie.


Uh, udało mi się przepisać :)
Nie wiem czy dobrze opisałam i czy sobie wyobrazicie całą tą scenkę z wycieczką.
 Mam nadzieję, że jakoś Wam się uda.

Trochę denerwuje mnie Angela. Miałam co do niej plany, a teraz mi przeszkadza!
No nic xd
Zostało mi tylko życzyć Wesołych Świąt :)
Tia.









niedziela, 15 grudnia 2013

Four "Nigdy nie lubiłem tej wiedźmy."

  Ludzie dziwnie mi się przyglądali odkąd wyszłam z pokoju. Pokazywali na mnie palcami i śmiali się pod nosem. Coś musi być nie tak...
  Podeszłam do stolika i zaczęłam samotnie jeść śniadanie.
/Angela... kurcze. Nigdy bym się nie spodziewała. Zastanawiałam się co z nią nie tak, ale nie sądziłam, że jest niewidoma! Jestem tu trzeci dzień, a już mam wyrzuty sumienia. Zawsze byłam jedynaczką. Rodzice dawali mi co tylko chciałam. Teraz widzę jaka byłam głupia. Myślałam tylko o sobie. Miałam różne zachcianki. Dzisiaj nie pogardziłabym szklanką gorącej czekolady. Tu niby dobrze karmią, ale wychowałam się a fast foodach i drogich rzeczach. Chyba w końcu zaczynam rozumieć, jakie jest życie./
-Katty...- usłyszałam głos Simona- Siedzę tu od 10 minut, a ty jeszcze się nie odezwałaś.
-Przepraszam. Zamyśliłam się.- rozejrzałam się po jadalni. Zostało już tylko kilka osób. Ogarnęłam stolik ze śmieci, które porozwalałam. Nawet nie czułam, że rwę na małe kawałeczki serwetkę.
-Sorry, ale muszę spytać.- Simon spojrzał się na mnie, wziął głęboki wdech- Jesteś dziewicą?
-Co?!- krzyknęłam, a ciszej dodałam- Noo, tak. Czemu pytasz?
-A więc to tylko głupie plotki- zaczął powoli wstawać, ale powstrzymałam go ręką.
-Mów co wiesz.
-Gwiazdeczki rozdawały kartki z twoim zdjęciem jak trzymasz Nate'a za rękę, a obok jak wychodzisz od niego z pokoju- podał mi kartkę A4. Rozłożyłam ją i zobaczyłam to, o czym mówił Simon. Na dole był podpis "Nowa nie jest Aniołkiem"
-Kto to zrobił?- wyszeptałam, czułam jak złość ze mnie kipi.
-No Gwiazdeczki.
-Kto to do cholery jest?!- wrzasnęłam.
-Uważają się za najładniejsze w tym domu. Cztery przyjaciółeczki- powiedział Simon z niesmakiem- Zobaczysz je bez trudu.- ugryzł kanapkę i przeżuwał ją patrząc mi w oczy. Porwałam kartkę, którą trzymałam w dłoni. Wściekła nie wiedząc co robić, tupnęłam nogą, kopnęłam w krzesło i wyszłam z tamtego pomieszczenia. Usłyszałam jeszcze krzyk Simona:
-A mówią, że to ja jestem nadpobudliwy i mam niepohamowane reakcję!
Poszłam do łazienki. Ustałam nad umywalką i spojrzałam w lustro.
-I po co ci to było?- powiedziałam do siebie. Żebym nie poszła na ognisko byłoby super. Z pod prysznica wyszły dwie dziewczyny w szlafrokach . Rozmawiały między sobą. Ten piskliwy głos..."Pokazać kto tu rządzi." Tak, to jedna z nich. Podniosłam głowę i na nie spojrzałam.
-O kogo my tu mamy- powiedziała jedna.
-To ty- wyszeptałam wściekła. Podeszłam do niej.
-Mówisz o tej malutkiej niespodziance? Tak, to ja.- uśmiechnęła się chytrze. Patrzyłam na nią. Czułam jak wzbiera się we mnie gniew. Zacisnęłam rękę w pięść i chwilę później jedna z Gwiazdeczek leżała oparta o ścianę. Trzymała się za nos. Druga stała z otwartą buzią i gapiła się raz na mnie, raz na swoją przyjaciółeczkę. Wybiegłam z łazienki. Skierowałam się ku wyjściu. Biegłam przez dróżkę, gdy raptem wpadłam w poślizg i wylądowała twarzą w kałuży. To mnie orzeźwiło. Dopiero zobaczyłam, że pada grad z deszczem. Wszędzie leży mnóstwo twardyh kuleczek. Zaczęłam trząść się z zimna. Na sobie miałam bluzę, która już zaczynała przemakać razem ze spodniami, a o trampkach lepiej nie mówić. Rozejrzałam się dookoła, usiadłam pod jakąś ścianą budynku u rozpłakałam się jak małe dziecko, a obiecałam, że nie będę płakała.
Nie wiem ile czasu minęło. 5, 10, 15 minut? A może więcej? Było zachmurzono i się ściemniało. Chciałam wstać, ale byłam kompletnie zmarznięta. Powoli moje powieki stawały się coraz cięższe. Aż zamknęły się całkowicie.

***

-Tu jest!- usłyszałam krzyk tuż nad swoim uchem
-Tylko ostrożnie.
-Dajcie koce!- każdy przekrzykiwał siebie. Poczułam czyjeś dłonie pod plecami, a chwilę później byłam w górze. Przemęczenie dało swe znaki, chyba zasnęłam.
  Leżałam w ciepłym łóżeczku, czułam to. Takie uczucie rozpozna się zawsze i wszędzie. Otworzyłam oczy i zorientowałam się, że leżę w swoim łóżku. Angela była obok.
-Angela?- odezwałam się.
-Oo, kobieto w końcu się obudziłaś. Takiego popisu nawet ja nie dałam, a uwierz, że mieli ze mną problemy. Nie tylko uciekałam- zaśmiała się- Podliczmy. Złamałaś nos Isabel, Gwiazdeczce, byłaś nielegalnie w pokoju Nathana, uciekłaś poza teren domu dziecka, a po tym wszystkim byłaś nieprzytomna przez 4 dni. Jesteś znana całemu domu dziecka.- zakończyła.
-Żartujesz, prawda?
-Nie. To cała prawda. Ominęły cię ploty, że jesteś w ciąży z Nathanem...
-Co ludzie nie wymyślą...- westchnęłam.
-A jesteś?
-Co?
-Noo...w ciąży... czy zrobiłaś to z nim?- Angela zarumieniła się.
-Nie! Jak mogłaś tak pomyśleć?- zaśmiałam się.
-O, wstałaś. Dobrze.- do pokoju wszedł mężczyzna około 30-stki- Jestem Carl, twój opiekun. Myślałem, że ty będziesz spokojniejsza, ale w grupie mam samych wariatów. Bez obrazy.- uśmiechnął się- Widzę, że jesteś już w pełni zdrowa. Wstań, umyj się i ubierz.
-Po co?- spojrzałam na niego.
-Tak się składa, że mamy zaraz zajęcia i muszę wymyślić ci karę. Wstawaj, ja tu poczekam.
-Też muszę iść?- spytała Angela.
-Jasne, w tym roku też należysz do mnie. Chyba nadal ci nie ufają- mrugnął do niej oczkiem, ale ona przecież nie widzi. Pokręciłam głową i wstałam.
-Zachowujesz się jak stara babcia w nowych kapciach- rzucił Carl ktusząc się śliną- Daj spokój, chyba jesteś wypoczęta. Spałaś 24 godziny.
-Angela!- krzyknęłam- Mówiłaś o 4 dniach.
-Sorki, mała pomyłka.- odpowiedziała.
-Mała- mruknęłam zbierając rzeczy.
  Całe szczęście, że nie było nikogo w łazience. Wzięłam prysznic i przy zakładaniu dresów zauważyłam swoje podrapane ręce. /Ale musiałam glebę zaliczyć!/ Wymachując koszulką przeszłam przez korytarz prosto do pokoju. Carl i Angela rozmawiali jak starzy znajomi. Przyglądałam się im z boku. W pewnym momencie Angela dotknęła twarzy Carla.
-Co robicie?- spytałam podchodząc.
-Carl się zmienił, patrzę jak teraz wygląda- przesunęła ręką po brodzie- Uch! Carl, mógłbyś się ogolić. Nadal rysy jak u 30-latka- mruknęła.
-Daj spokój. Mam 25 lat- udał, że się obraża, a mi szczęka opadła. Tylko 25 lat?
-Kat...mogę ciebie zobaczyć?- zwróciła się do mnie Angela.
-Emm...no dobrze- zgodziłam się. Carl zrobił mi miejsce na łóżku. Usiadłam po turecku naprzeciwko Angeli. Ta delikatnie dotknęła mojej twarzy swoimi gładkimi rękoma. Zjechała niżej i zmarszczyła brwi. Odepchnęłam jej rękę.
-Co to było?- spytała szeptem.
-Blizna- odparłam ponuro- Możemy iść?
-Tak, chodźmy- powiedział Carl- Angela idziemy do nowego pomieszczenia w piwnicy. Pomóc?
-Nie chcę was opóźniać, więc ok.- wstała i klepnęła ręką o swoje prawe ramię. Carl położył tam rękę. Przypomniało mi się jak poprzednio zrobiła to Sarah, wtedy spojrzałam na nią zdziwiona. Dzisiaj rozumiem dlaczego.
  Ruszyliśmy schodami w dół. Carl opowiadał zabawne historie. Polubiłam gościa. Wytłumaczył na czym polegają te spotkania. Mamy rozmawiać o swoich problemach i co zostanie tam powiedziane nie może wyjść poza krąg. Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Bylibyśmy tu szybciej, ale Angela poznawała każdy zakątek.
  W pomieszczeniu znajdowały się ławki, krzesła i puszyste pufy. Na jednej ławce zobaczyłam siedzącego Nathaniela, Jenna stała oparta o ścianę, a Simon układał pufy, jedna na drugiej. Skakał przy tym jak szalony Tygrysek z Kubusia Puchatka. Zaśmiałam się.
-Cześć ludzie- Carl rozłożył ręce po czym w nie klasnął.
-Witaj Carl- odpowiedzieli łącznie.
-Przyprowadziłem dwie kobitki. Katherine i Angela. Poznajcie Nate'a, Jenę, Simona- Nathan podniósł głowę i się uśmiechnął.
-Wszyscy się znamy- powiedział.
-O, serio? To jeszcze lepiej! Ustawcie krzesła w koło. Spotkanie czas zacząć.
-Ta...będzie super zabawa- zachwyciła się sztucznie Jena. Mimo wszystko zrobiliśmy co chciał.
-Na każdych zajęciach każda osoba opowie swoja historię o życiu i przypominam, że nic nie wyjdzie z tego pomieszczenia- zaczął tłumaczyć Carl- Na początek opowiedzcie dlaczego tu jesteście. Co przeskrobaliście...- nikt się nie odezwał. Carl rozglądał się wyczekująco.
-Nie jesteście zbyt rozmowni. Zaczniemy od mojej lewej. Zacznij Simon.
-Spoko. Nawrzeszczałem na nauczycielkę i wyrzuciłem krzesło przez okno- Simon spuścił wzrok, ale widziałam jak się uśmiecha pod nosem. Kolejna była Jena. Carl kiwnął na nią głową.
-Zastanawiam się kiedy stąd wyjdę. Robię wszystko na złość.
-Mhm, czyli stąd ten ubiór. Kontynuuj , bo to chyba nie wszystko.
-Jeja...podpaliłam kilka kartek. Tylko.
-Zrobiłaś małe ognisko- dodał Simon- Na lekcji.
-Dobrze, ale zadziwiam się, że tylko tyle. Spodziewałem się po tobie wiele więcej.
-Niestety trafiłam na ten dzień, w którym ty przyszedłeś.
-Jena, przyszedłem właśnie po to, aby coś zmienić.
-Jasne. Nie odzywam się już, bo wyślesz mnie do psychologa- mruknęła Jena patrząc na Carla.
-Absolutnie nie! Wszyscy co do tej pory mieli psychologa, już nie muszą chodzić. W zamian są te zajęcia.
-Super, super.- podskoczył na krześle Simon- Nigdy nie lubiłem tej wiedźmy.
-Spokojnie. Następna osoba. Kat.
-Ach tak, ja- odchrząknęłam- Od czego by tu zacząć, byłam w pokoju chłopaka, uderzyłam Gwiazdeczkę i zniknęłam na...właśnie ile mnie szukaliście?
-Jakieś 4 godziny- opowiedział Carl.
-Myślałam, że dłużej- uśmiechnęłam się lekko- Nate, twoja kolej.
-Ee takie tam błahostki. Szkoda gadać.
-Nathanie, nazbierało się głupstw na twoim koncie, opowiedz o kilku.- zachęcał Carl.
-Em no pyskowałem do starszych, przeklinałem...
-Może powiedz w jakiej sytuacji to się zdarzyło- podsunął opiekun.
-Wpadłem na szklane drzwi- wycedził przez zaciśnięte zęby- Kto je stworzył? No i posłałem piękną wiązankę przekleństw.
-Wiem, że mógłbyś tak długo, ale Nate, przejdź do rzeczy.
-Hm, no podpalałem ławki na matmie, uciekałem przez okno...noo.
-Dalej!- zarządził Carl- Co się ostatnio wydarzyło?
-Ostatnio nic, a to się zdarzyło jakiś miesiąc temu- spojrzał z uśmiechem na Carla, a ten pokręcił głową- Ok! Zorganizowałem imprezę, która była totalnym niewypałem. Stevie mnie wydała, małpa- mruknął Nate- Jakimś cudem dowiedzieli się, że miałem Katty w pokoju- spojrzałam na niego- I tak każdy wie.
-Dobrze wystarczy- powiedział Carl- Jutro zabieram was na przejażdżkę.
-Samochodem?- spytał podekscytowany Simon.
-Oczywiście.
-Ale czad! Słyszałaś Jena? Jedziemy autem!- Simon z szeroko otwartymi oczami biegał po całej salce. Carl pokręcił głową- Na dzisiaj koniec. Widzimy się jutro po lekcjach.




~~~~
Piszę to w zeszycie, a później przepisuje i powiem szczerze, że nie jestem zachwycona. Na pierwszy rzut oka wydawało się fajne, ale jak kilka razy to przeczytałam...katastrofa :/
1) Jeżeli jest coś nie zrozumiałego to proszę pytać. 
2) Hm macie może jakieś pomysły co mogłoby się wydarzyć w tym opo? Z chęcią przyjmę każdą propozycję ;)
Tia.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Three "Nie ma białej laski"

  Tak szczerze to nie byłam na matmie. Nie mogłam znaleźć sali i po prostu nie poszłam. Później miałam 2 godziny wf, na którym nie ćwiczyłam. Teraz siedzę pod gabinetem pani Poppins i nadal zastanawiam się nad dodatkowymi zajęciami. 
-Proszę wejść- usłyszałam głos pani Poppins, a chwile poźniej z gabinetu wyszedł Simon.
-Cześć Katty- uśmiechnął się.
-No hej- mruknęłam i weszłam do środka. Usiadłam na fotel.
-No wiec?- spytała pani Poppins.
-Co?- spojrzałam na nia.
-Wybrałaś zajęcia? Streszczaj sie dziecko, bo nie mam czasu.- warknęła.
-Yy... tego było tak dużo.
-Tik, tak, tik...czas leci.
-Zajęcia artystyczne, malowanie, robienie coś z niczego.
-Dobrze. Możesz już iść.- spojrzała się na mnie tymi swoim oczami. Wyszłam trzaskając drzwiami.
Szłam korytarzem do pokoju kiedy zobaczyłam Stevie. Przywitałam się.
-Kat! Jak dobrze, że cię widzę.
-Coś się stało?
-Zapraszam ciebie na ognisko. Będzie DJ- mówiła wymachując rękoma- Ważne żeby dyrka się nie dowiedziała.
-Gdzie to będzie?
-W lesie, tu niedaleko. Wszyscy idą. Będzie ekstra.- namawiała Stevie.
-Emm. No dobra. 
-Przyślę kogoś po ciebie.- uśmiechnęła się- Bądź gotowa po ciszy nocnej. Najlepiej ubierz coś ciemnego. To pa!
-Pa.- przełknęłam głośno ślinę. Stevie odeszła lekko podskakując, a ja weszłam do pokoju. Rzuciłam torbę na łóżko i podeszłam do szafy. Przejrzałam jej marną zawartość.
-Hej Katty. Może mogłabyś się rozebrać i zdjąć buty- zapytała Angela siadając na swoim łóżku. Była w szlafroku i miała ręcznik zawinięty na głowie.
-Przepraszam- podniosłam ręce w geście obrony. Zdjęłam buty i kopnęłam je pod łóżko.
-Nie żebym była twoją matką, ale lubię porządek.
-No nie mów, że mam zostawić buty w szafie?
-Po to mamy dużą szafę. Na kurtki i buty.
-Serio?
-Mhm- mruknęła Angela. Założyła słuchawki na uszy i położyła się wygodnie. Popatrzyłam na nią przez chwilę. Miała ładną, delikatną twarz i pierwsze co się rzucało w oczy to jej długie rzęsy. Musi być strasznie nieśmiała, ciągle spuszcza wzrok. Wzięłam buty i kurtkę. Zostawiłam gdzie ich miejsce. Zgarnęłam ręcznik, ciemne rurki i czarną koszulkę. Wsunęłam kapcie na nogi po czym poszłam do łazienki. Całe szczęście o tej porze nie było kolejki. Szybko rozebrałam się wieszając ubrania na wieszaku. Długo stałam pod ciepłym strumieniem wody i starałam się odprężyć. Powoli już mi się udawało, gdy usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Zakręciłam wodę i złapałam za ręcznik. Owinęłam się nim. Zaczęłam nasłuchiwać. Usłyszałam kroki i kilka głosów. Domyśliłam się, że zatrzymały się przy umywalkach, nad którymi wisiały lustra. Po chwili zrozumiałam o czym mówią:
-...ta nowa będzie.
-Kto tak mówił?- zapytał drugi głos.
-Stevie! Nie słyszałaś jak latała i zapraszała każdego? Te ognisko może być katastrofą. Dyrka na pewno rozgryzie co jest grane.
-Dla tej nowej dajmy Aaron'a- zaśmiał się trzeci głos.
-Ale z ciebie blondynka. Puknij się, on zajęty- zaczęły się przekrzykiwać jedna z drugą i przestałam rozumieć o co im chodzi. Po kilku minutach nastąpiła cisza.
-Myślę, że tylko udaje takie niewiniątko. Musimy ją zniszczyć. Pokazać kto tu rządzi.- jeszcze przez chwilę słychać było ich szepty lecz raz za razem cichły, odeszły. Nie zauważyłam kiedy zaczęłam trząść się z zimna. Wytarłam się i założyłam czyste ubrania. /Pójdę na tę imprezę. Nikt nie będzie o mnie gadał po kiblach!/ Spojrzałam na zegar wiszący nad drzwiami i chyba przysnęłam pod prysznicem.
O 22°° gaszone są światła i jest cisza nocna. Każdy powinien być o tej porze w pokojach. Jedynie w weekendy można być dłużej gdzie się chce. Właśnie szłam w stronę pokoju jak zgasło światło. Tylko, w niektórych miejscach była mała żarówka. Mimo to i tak było strasznie ciemno. Weszłam po cichu do pokoju i założyłam bluzę. Byłam gotowa. Nie potrzebny mi makijaż. Stawiam na naturalność. Po za tym nie mam kosmetyków, nie licząc pomadki ochronnej. Usłyszałam leciutkie pukanie. Na początku pomyślałam, że to moje psychiczne urojenia, ale to jednak ktoś pukał. Wyszłam z pokoju delikatnie zamykając za sobą drzwi. Odwróciłam się i wpadłam na chłopaka. Spojrzałam w górę i pomyślałam, że zaraz się utopię w jego oczach.
-Jesteś Kat?- zapytał, a ja pokiwałam głową- Jestem Nate. Na mnie wypadło żebyś bezpiecznie dotarła z powrotem do pokoju.
-To tak jakby jesteś moją niańką?- zapytałam głupio. Zaśmiał się.
-Tak jakby. Wszystko będzie na mnie jeśli damy się złapać.
-Podjąłeś wielkie ryzyko.
-Tsa...chodźmy już. 
Ruszyliśmy niczym jacyś ninja. Trzymałam się z tyłu, a Nate sprawdzał czy droga wolna. Bez przeszkód dotarliśmy na zewnątrz. Poczułam zimny powiew wiatru.
-Kawałek musimy przebiec- powiedział Nate.- Dasz radę?
-Jasne- przytaknęłam.
Po kilku minutach byliśmy ukryci przez drzewa i nikt nie mógł nas zauważyć. Odetchnęłam i ruszyłam w dalszą drogę. Spodziewałam się długiej wędrówki, a co się okazało dwie minuty później byliśmy na miejscu.
-Jeaa, Nathan! Rządzisz- krzyknął chłopak przy głośnikach. Chyba robił za DJ przy słabym sprzęcie. Podeszło kilka osób i przywitało się z Nathanem. Każdemu mnie przedstawił.
Impreza trwała w najlepsze, a ja trzymałam się jak najdalej od ogniska. Na początku, przez chwilę straciłam oddech, ale nauczyłam się nad tym panować. Niektórzy tańczyli, palili, pili sok, który był bardzo podejrzany, a jeszcze inni całowali się po krzakach. Wzięło mnie obrzydzenie, chciałam znaleźć Nate'a i wrócić do pokoju, gdy raptem muzyka ucichła i usłyszeliśmy krzyk DJ:
-Słyszałem syreny. Kryć się!- sam zabrał sprzęt i zaczął biec. Śmiesznie wyglądał z radiem pod pachą i głośnikiem w pod drugą. Rozejrzałam się. Poczułam szarpnięcie do tyłu.
-Zbieramy się. Gliny zaraz tu będą.- usłyszałam głos Nate'a. Ruszyliśmy biegiem, ponieważ nie byłam dobra w bieganiu chwilę później potknęłam się o wystający korzeń. Nate natychmiast zareagował i podniósł mnie. Złapał za rękę i tak dobiegliśmy do bocznych drzwi domu wariatów. Nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się pod drzwiami mojego pokoju. Nacisnęłam na klamkę. Raz. Drugi. Drzwi ani drgnęły.
-Zamknięte- szepnęłam. Nate rozejrzał się szybko, znowu złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę schodów. Skradaliśmy się wzdłuż ściany. W którymś momencie Nathan otworzył drzwi i wepchnął mnie do środka.
-Co jest?!- krzyknęłam.
-Cii- zakrył mi dłonią usta, natychmiast ją zrzuciłam- Wyjdź na balkon- szepnął- Uważaj na siebie.
Zrobiłam co kazał. Wyszłam na balkon i nasłuchiwałam. Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Nathaniel Collarge- powiedział czyjś głos- Usłyszałem kroki na korytarzu i miałem rację. Dobrze trafiłem?
-Derek...Ostatni raz. Więcej to się nie powtórzy.
-Ile razy już to słyszałem. Może i jestem trochę przygłuchym woźnym, ale głupi to ja nie jestem. Nate kogo ty okłamujesz? Gdzie kogoś ukryłeś? Pod łóżkiem? A może w szafie?- usłyszałam skrzypienie podłogi, domyśliłam się, że sprawdza. Szuka mnie! Spojrzałam w dół. Nie było mowy żebym skoczyła. Wejść na balkon obok też nie było szans. Spuścić się po rynnie? Prędzej się zabije, a przy tym narobię zbyt dużo hałasu. Usłyszałam zbliżające się kroki. Podjęłam szybką decyzję. Przeszłam przez barierkę i zdążyłam złapać się jak najniżej. Zobaczyłam buty. Schyliłam głowę. Moje ręce nie wytrzymają dłużej. Zdenerwowanie mi w tym nie pomaga, ręce mi się spociły.Oparłam nogę o coś wystającego ze ściany możliwe, że to kabel od anteny czy coś. Zerknęłam w górę i stwierdziłam, że intruz sobie poszedł. Wciągnęłam się ostatkiem sił. Poczułam czyjeś ręce na swoich. Zerknęłam w górę i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Nate'a.
-Już myślałem, że skoczyłaś.- pomógł mi wejść- Kiedy wyszedł na balkon, myślałem, że będzie po mnie.
-Czy ty wiesz co ja przeżywałam?- wyszeptałam. Przecisnęłam się obok niego wchodząc do pokoju.
-Ehm...- Nate podrapał się po głowie- Myślę, że nie masz innego wyjścia jak zostać u mnie na noc, a rano przeniesiesz się do swojego pokoju.
-A twój współlokator?
-Widzisz go tu?- rozłożył ręce i usiadł na jednym z łóżek.
-Nie.
-Znalazła się dla niego rodzina zastępcza. Od tygodnia mam sam pokój.- uśmiechnął się. Pokiwałam głową i opadłam na drugie łóżko. Położyłam się i natychmiast zasnęłam.
  Obudził mnie zimny powiew wiatru. Otworzyłam oczy i chwilę później przypomniało mi się gdzie jestem.
-Dzień dobry Śpiąca Królewno- usłyszałam głos Nate'a. Zauważyłam, że jest przebrany.
-Która godzina?- zapytałam.
-Po śniadaniu.
-Co?!- zerwałam się z łóżka, założyłam buty, które stały przy nim.
-Żartowałem- zaśmiał się. Spojrzałam na niego.
-Kretyn- mruknęłam.- Chce do pokoju.
Bez słowa wyszliśmy i zobaczyłam kilku chłopaków paradujących bez koszulek. Nathan szybko sprowadził mnie na dół.
-Fajnie było, co nie?- zapytał.
-Wspaniale- mruknęłam.
-Nie było tak źle- uśmiechnął się. /Cóż za zadowolony z życia człowiek, wszystko go cieszy./
-Wracaj na górę. Sama dalej trafię. Dzięki,
-Drobiazg.- zawrócił i wbiegł po schodach. Szybko weszłam do pokoju. Zgarnęłam ręcznik i czyste ubrania. Wyszłam do łazienki. Bez problemu wzięłam prysznic i wróciłam do pokoju.
-Cześć Angela.- przywitałam się.
-No, no cześć- mruknęła. Wrzuciłam ubrania do szafy. Usłyszałam trzask. Odwróciłam się o zobaczyłam rozbitego słonika, prezent i jedyna rzecz, która zostałam mi po rodzicach.
-Co ty zrobiłaś?!- wrzasnęłam- Ślepa jesteś?!
-Jakbyś nie zauważyła, to tak!- krzyknęła Angela. Zamurowało mnie.
-Co powiedziałaś?- spytałam spokojniej.
-Jesteś taka zapatrzona w siebie, że nie zauważyłaś bardzo istotnej rzeczy. Jestem niewidoma.- powiedziała, a ja stałam z otwartą buzią. Angela potykając się, wybiegła z pokoju.
/Przypomniały mi się wszystkie sytuację z Angelą. Nigdy bym się nie domyśliła. Myślałam, że jest nieśmiała i tyle. Nie spodziewałam się, że jest niewidoma! Sama zaprowadziła mnie do łazienki. Nie ma białej laski. Skąd miałam wiedzieć?/






Tam dam :3
Przepraszam za opóźnienie, ale musiałam napisać rozdział na innego bloga.

Ehe! Nikt się nie spodziewał, że Angela jest niewidoma c'nie?xd
Tia.

Proszę, skomentujcie chociaż jednym słowem. Nie zajmie Wam to dużo czasu, ale za to mnie podniesie na duchu :)


piątek, 6 grudnia 2013

Libster Award Blog

Libster Award Blog

Zostałam nominowana do Libster Award Blog od Natoli, dzięki ;)
(https://plus.google.com/102244474359185074336)
Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować boga, który Cię nominował.

Blogi, które nominuję:




Pytania od Natoli:
1.Dlaczego założyłaś/eś bloga?
Lubię przelewać swoje historię na papier, więc czemu nie podzielić się z innymi?
2.Masz rodzeństwo? 
Tak, dwie siostry.
3.Ładne imię dla chłopaka i dziewczyny?
Chłopak- Dominik, dziewczyna- Nadia.
4.Ulubiony film?
Ostatnio obejrzałam "Łzy słońca", a tak to nie mam ulubionego.
5.Ulubiony serial?
Oglądałam "Kości", ale już nie ma nowych odcinków.
6.Ulubiona książka?
Nie mam takiej, czytam bardzo dużo. Teraz utknęłam na Sadzie o Ludziach Lodu i serii "Jutro"
7.Ulubiony cytat?
"Ride or die, remember?" Dominic Toretto, Szybcy i wściekli.
8.Jakiego rodzaju muzyki słuchasz?
Pop.
9.Ulubiony wykonawca?
Brak.
10.Ulubiona stacja radiowa?
Eska.tv 
11.Nosisz skarpetki?
Tag :3 bez nich byłoby mi zimno. 



Moje pytania:
1.Jak masz na imię? :3
2.Masz zwierzątko? Jak tak to jak się nazywa?
3.Lubisz czytać?
4.Ulubiony film?
5.Ulubiony cytat?
6.Dlaczego piszesz?
7.Co cię inspiruje do pisania?
8.Masz jakieś plany na przyszłość?
9.Czy chciałabyś/chciałbyś zmienić coś w swoim życiu?
10.Wolisz komputer czy laptop?
11.Wolisz lato czy zimę?