wtorek, 1 lipca 2014

Eighteen "Tylko biedaczek ucierpiał."


 Poczułam oddech na karku. Simon strasznie chrapał. Otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą Nate'a. Zamrugałam kilka razy. Ostrożnie, żeby ich nie obudzić, wyszłam z namiotu. 
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8L50r6-woGtnTpQf5lij42MBNSVCN1RMvhNAZChKIyjidpWrRzdCpuCnqnDD5Zp8YEhFxk0Er_a0A4_Y9kDhfSHgHDk7SiINeU76vLlhZO0diQ3BS_kjJKf2hZTEiq9ooPzFhzY3GdxeD/s1600/just-go-with-the-flow-likely-pl-fca1c642.jpeg  Przypomniały mi się ostatnie chwile. Nie byłam pewna czy to był sen czy jednak nie. Te słowa:
" - Udało się?
- Cii.
- Śpi. Nie usłyszy.
- Trzeba mu jutro podziękować."

Pierwsze co poczułam to gniew. Dlaczego oni spiskują przeciwko mnie?
Przeczesałam ręką włosy i związałam w warkocz. Za sobą usłyszałam trzask łamanej gałęzi, odwróciłam się przestraszona.
- Lou... - szepnęłam. - Wystraszyłeś mnie.
- Sorrki.
- Siemanderrro! - krzyknął grubym głosem Simon, wychodząc z namiotu.
- Nie pokazuj mi się na oczy!
- Kat, co ci się stało? Źle spałaś? - spytał Louis.
- Ty też się nie odzywaj. Pewnie razem spiskujecie przeciwko mnie! - warknęłam odchodząc w stronę lasu.
- Co jej się stało? - usłyszałam głos Louis'a.
- Okres - stwierdził Simon.
- Słyszałam! - krzyknęłam na co oni się zaśmiali. Ugh, zabije ich. Zabije wszystkich co staną na mojej drodze. Włącznie z połamaną gałązką, na którą właśnie nadepnęłam.
 

***

  Godzinę później doszłam do wniosku, że mnie wrabiają. Nie traktują mnie poważnie, ale w jakim celu miało być całe to przedstawienie? Dla śmiechu, zabawy czy z nudów? Natychmiast muszę się dowiedzieć inaczej łeb mi pęknie.
  Wstałam z ziemi i otrzepałam spodnie. Twardo szłam przed siebie. Byłam pewna swego. Oni muszą powiedzieć mi prawdę!
- Ooo, Katherine wraca - powiedział Carl grzebiąc w ognisku. Jena siedziała przed Louis'em, który był bez koszulki. Zmrużyłam oczy. Serio? Tak mu ciepło? Alisson wpatrywała się w niego jak w obrazek. Za to Simon oraz Nate zawzięcie dyskutowali na temat jedzenia. Z daleka ich słychać, ale nigdzie nie widziałam Angeli...
Ustałam obok ogniska.
- Nate'uś chodź na słówko - powiedziałam przesłodzonym głosikiem. Jeżeli wezmę go sama mam większe szanse, że powie prawdę. Oddaliliśmy się od obozowiska.
- Słucham - powiedziałam pewnie.
- Ale co? - Nate zmarszczył brwi.
- Dobrze wiesz co - mruknęłam. - Słyszałam waszą rozmowę.
- Mówiłem mu, że kanapka z dżemem to nie dobry pomysł, ale Simon mnie nie słuchał!
- Nate, wczoraj wieczór.
- Ooo - uniósł głowę w górę zastanawiając się nad odpowiedzią. - Patrz ptaszek! - rzucił szybko. Mój błąd, że spojrzałam w górę. Dałam się nabrać na dziecinną sztuczkę odwrócenia uwagi.
- Collarge wracaj tu! - krzyknęłam za nim.
- Nie ma mowy Evans! - odkrzyknął skręcając w gęsty las.
Szlag by go! Myśl Kat, myśl... SIMON. Tak... z nim trzeba pogadać. Czym prędzej ruszyłam w stronę obozowiska. Siedział sam przy ognisku. Idealnie. Usiadłam obok niego.
- Gdzie Nate? - spytał.
- Pokłóciliśmy się kiedy poznałam prawdę - wzruszyłam ramionami. Głupio mi kłamać przed Simonem, ale...
- Powiedział ci? - pokiwałam smutno głową. - Tak bardzo chciał żebyś go zauważyła...
- Ale przecież ciągle zwracam na niego uwagę - mruknęłam.
- Tak, jako przyjaciela kłamcę i oszusta, a nie jako bohatera, który oddał by za ciebie życie.
- Oł... dzięki Simon - uśmiechnęłam się.
- Drobia...
- Simon! - przerwał mu Nate wyłaniając się z lasu.
- Ona to rozumie - powiedział spokojnie Simon. - Nie rozumiem po co były te podchody, mogliście pogadać, a nie wykorzystywać biednego Louis'a.
- Lou też?! - krzyknęłam.
- Tak jak i ja, zrobił to dla zabawy. Tylko biedaczek ucierpiał, bo niechcący go zbyt mocno uderzyłem.
- Simon ty idioto - powiedział Nate trzymając się za głowę. -  Wszystko jej powiedziałeś...
- Ale jak to, że co słucham? - Simona zatkało. Spojrzał na mnie z wyrzutem. - Wrobiłaś mnie.
- Ups? - szepnęłam.
To się porobiło... ale moment... nic z tego nie rozumiem. Ale jestem tępa.
 

***

  Do wieczora nie odzywaliśmy się do siebie dopóki Carl nie wyznaczył mnie żebym przyniosła drewna na ognisko, bo zabraknie. Angela zgłosiła się na pomoc. Nic mi po niej, ale ok. Może ona coś z tego zrozumie.
Szłyśmy przez las w poszukiwaniu złamanych drzew czy gałązek.
- Angie - zaczęłam wpatrzona w ziemię - co o tym myślisz? To prawda co Simon mówił?
- Simon zawsze mówi prawdę albo w połowie. - dziewczyna zamyśliła się. - Jednak tu ma rację. Nie zauważasz starań Nathaniela.
- Nathaniel Collarge - westchnęłam - strasznie mieszasz w moim życiu.
Schyliłam się zauważając krzak jagód. Zerwałam kilka chcąc je zjeść kiedy zatrzymał mnie głos Angie.
- Nie! Są trujące - krzyknęła PODBIEGAJĄC DO MNIE I WYRZUCIŁA MI JAGODY Z RĄK. Powtarzam PODBIEGAJĄC.
- Angela - powiedziałam zszokowana patrząc jej prosto w oczy. - Ty... ty...
- Widzę - dokończyła za mnie.
- Kiedy miałaś zamiar nam to powiedzieć?
- Dzisiaj.
- Angie! - rzuciłam się jej na szyje. - Tak bardzo się ciesze! W końcu widzisz. Po tylu nieudanych próbach...
- Tak - przytaknęła obejmując mnie. - Zbierzmy drzewo... reszta czeka - zaśmiała się.
- Nie wierzę... ale na prawdę?!
- Tak. Chodźmy już - uśmiechnęła się. Zebrałyśmy wystarczająco drewna i wróciłyśmy do obozowiska. Przez cały czas zadawałam jej pytania. Odzyskała wzrok po ostatniej operacji kiedy nie było jej miesiąc. Teraz już wiem czemu to tak długo trwało. Była nadzieja.
- Zadziwiające jest to, że idealnie was wyobrażałam - wyznała Angela. Powiedziała też, że nie bardzo wiedziała jak to nam przekazać, więc zrobiłam to za nią kiedy tylko wróciłyśmy. Zrzuciłam drewno i krzyknęłam, że Angela odzyskała wzrok.
- Jaja sobie robisz - odezwał się pierwszy Simon.
- My ciebie nabrałyśmy, ale ty nas? - zaśmiał się Louis.
- Ale to prawda - rzucił Carl.
- Udowodnij Angie - mruknęła Alisson z przekąsem.
- Masz pryszcza na nosie - powiedziała Angela mrużąc oczy. - Nate niebieski sweterek, Simon się nie poczesał, Louis idealny jak zawsze, Jena nie patrz się tak na mnie - wyrzuciła jednym tchem. Rozdziawili usta ze zdziwienia i chwilę potem oprzytomnieli rzucając się na Angelę. Nie mogli się nadziwić. Uśmiechnęłam się na ten widok.
- Dobra, dobra zostawcie mi Angie! - krzyknął Carl głośno się śmiejąc. - Kiełbaski stygną.
Zasiedliśmy w ósemkę na około ogniska. Nadawaliśmy jeden przez drugiego. W którymś momencie Nate wstał i poszedł do namiotu. Wrócił z gitarą.
- Śpiewankooo! - krzyknął Simon wyrzucając ręce w górę.
- Liczę na waszą pomoc - mruknął Nate przez chwilę strojąc sprzęt. Zabrzdękał pierwsze akordy i pierwszy raz słyszałam jak śpiewa.
- Now I see fire
inside the mountain
I see fire
burning the trees
And I see fire
hollowing souls
I see fire
blood in the breeze
And I hope that you'll remember me

Powstała bardzo miła atmosfera, taka tajemnicza. Simon zaczął wybijać rytm na swoich kolanach, a Louis dołączył się do Nathana. Kołysałam się w rytm muzyki i nawet nie zauważyłam kiedy skończyli. Poniosły się okrzyki zachwytu.
- To było niesamowite - pogratulował im Carl. - Może coś jeszcze?
- Totalna improwizacja? Ale ty śpiewasz - powiedział Nate do Louis'a. - Nie najlepiej się z tym czuje.
- Gadasz głupoty, świetnie ci to idzie. Simon?
- Wchodzę w to - rzucił wstając po garnek.

- No, no.. powstaje nam tu zespół - uśmiechnęłam się.
- Ale co zaśpiewamy? - spytał Louis.
- Słyszeliście piosenkę Mroza? - odezwał się Simon. - No na pewno! Ostatnio dawałem koncert.
- Coś mnie chyba ominęło - przyznałam.
- Sprzątałaś bibliotekę - zaśmiał się. - Bo jak nie my to kto?!
No to zabawa na całego. Słyszą pewnie nas w mieście. Z jednej strony dobrze, że dostaliśmy telewizor, ale z drugiej... strasznie niszczy psychikę.




Ahaha <3
Odpowiedziałam na komentarze pod poprzednim rozdziałem.

Co prawda miało wyjść nieco inaczej, ale tak też może być, prawda?
Może Was nie zawiodłam ...
Normalna ;*

Ps... jak mam pracować kiedy tu taki Dupak do mnie pisze? ;D
(szantaż + cel humorystyczny)

2 komentarze:

  1. Szkoda, że nie widziałaś mojej mamy i jej miny w stylu "mojej córce zaczyna odwalać" kiedy patrzyła na mnie czytającą tą notkę. Uwielbiam twoje poczucie humoru! Prawie cały czas starałam się nie wybuchnąć szaleńczym śmiechem :D
    "- Okres - stwierdził Simon.
    - Słyszałam! - krzyknęłam "
    "- Mówiłem mu, że kanapka z dżemem to nie dobry pomysł, ale Simon mnie nie słuchał!
    - Nate, wczoraj wieczór.
    - Ooo - uniósł głowę w górę zastanawiając się nad odpowiedzią. - Patrz ptaszek! - rzucił szybko" <3
    I ta piosenka ^^
    "I see fire" -moja ulubiona!
    Nathan jest uroczy, widać, że podoba mu się Kate. Żeby tylko Louis się w to nie wmieszał.
    Simon...jest najlepszy!
    Angela-cieszę się, że odzyskała wzrok ^^ Żeby u niej i u Carla wszystko było w porządku :D
    Czekam na więcej!
    Masz talent!
    PS. Kiedy następna notka?




    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejciu jejciu jak miło <3 tak się zawiodłam tym rozdziałem, że po Twoim komentarzu łezka mi się zakręciła. Dziękuję ci za to.

      Z tą kanapką to sama się śmiałam przy tym xD No cóż kiedy Nate powiedział o ptaszku to nie bardzo wiedziałam jak pociągnąć dalej, stąd powstał "patrz ptaszek" ;)
      Piosenka czekała aż w końcu napisze rozdział z nią :3 Też ją lubię <3
      Oł Louis...? Poczekaj ...zobaczysz jeszcze xD
      Następna...? Eeee kiedyś wstawiałam rozdział co tydzień, ale teraz coraz trudniej dobrać mi słowa, więc nie wiem :) Jasne, że postaram się jak najszybciej, ale powtarzam zasadę nic na siłę :) #Normalna

      Usuń

Skomentuj. Nie zajmie Ci to dużo czasu, a dla mnie to będzie motywacja :3
Dziękuję za każdy komentarz. I ten dobry i ten zły :)
Jeżeli chcesz żebym odwiedziła Twojego bloga zostaw link w zakładce "Spam!"