- Nate - szepnęłam, bo okazało się, że nie mogę wstać. Przygniatał mnie praktycznie całym ciałem, a do tego twardo spał. - Nate'uś, mrrau kotku - zaśmiałam się przejeżdżając mu palcami po policzku.
- Sso? - wymruczał przekręcając się na bok.
- Śpij dobrze - szepnęłam uwolniona z uścisku. Wstałam rozglądając się. Wszyscy leżeliśmy tak w kupce. No, ale Louis niezbyt ma przyjemnie ze stopami Simona pod nosem.
Ogarnęłam się w namiocie i kiedy reszta jeszcze spała poszłam po drzewo na ognisko. Zebrałam wystarczająco. Wróciłam do obozowiska. Dalej spali. Westchnęłam rozpalając stosik. Odkręciłam wodę i wlałam do garnuszka. W ciszy czekałam aż zacznie się gotować.
- Śniadanko? - spytał po kilku minutach Carl. Kiwnęłam głową. Opiekun wstał i poszedł do namiotu. Wrócił przebrany z dwoma kubkami w ręku.
- Herbatki? - zapytał podsuwając mi pod nos.
- Dzięki - mruknęłam uśmiechając się. Carl zdjął z ognia garnek i zalał kubki ciepłą wodą.
- Nie chcę wracać - powiedziałam.
- Musimy... Wiesz jak jest. Robota czeka.
- Tak - potwierdziłam. W milczeniu sączyliśmy herbatę i przyglądaliśmy się jak śpią. Jedyne zajęcie.
Pół godziny później zaczęli wstawać.
- Dzień dobry - przywitał się zaspany Nate. Klapnął obok mnie i zajrzał do kubka. Wyjął mi go z rąk po czym wypił resztę co w nim zostało. Spojrzałam na niego z ukosa. Chciałam mu coś powiedzieć, ale wyglądał tak niewinnie, że dałam spokój.
- Czego szukasz? - spytał Louis'a.
- Gaci - mruknął dając nura do namiotu. Nate wzruszył ramionami.
- Simon śpi? - zdziwiła się Jena. Podeszła do niego. Ustała nad nim i przybliżyła twarz tak, że prawie stykali się nosami. Po zastanowieniu odsunęła się. Przykucnęła z boku.
- Simon wstawaj!! - wrzasnęła mu do ucha i jednocześnie go szarpnęła. - Rusz te dupsko.
- Aaa!!! - krzyknął chłopak. Wstał na równe nogi po czym rzucił się plackiem na glebę i zaczął wymachiwać nogami. Zaśmialiśmy się. Simon wstał jakby nigdy nic.
- Wiecie - zaczął - jaki miałem realistyczny sen? Śniło mi się, że skaczę do basenu. Fajnie było - uśmiechnął się szeroko. - Cześć moja Czarownico - puścił oczko do Jeny i zniknął w namiocie.
Spojrzeliśmy na siebie wybuchając śmiechem. Cały Simon.
Po śniadaniu postanowiłyśmy wybrać się z dziewczynami na spacer. Nie wiele tu można oglądać, ale chociaż słychać było przepiękny śpiew ptaków. Gadałyśmy o wszystkim i o niczym. Gadka szmatka nic nie wnosząca. Kiedy już znudziło nam się chodzenie. Wróciłyśmy na miejsce i zastałyśmy tam chłopaków, którzy składali namioty.
- Dobrze, że już jesteście - powiedział Carl. - Mam nagłe wezwanie do ośrodka. Musimy się zbierać. Przepraszam was.
- Nic się nie stało Carl - powiedziała Angela. Pomogłyśmy popakować wszystkie rzeczy. W niecałe pół godziny byliśmy spakowani. Dobrze, że wcześniej nie padał deszcz i górka była sucha. Inaczej wszyscy leżelibyśmy w tym błocie.
Zapakowaliśmy rzeczy do bagażnika.
- Dobrze, że chociaż teraz samochód nie nawalił - powiedział Carl przekręcając kluczyk w stacyjce. Ruszyliśmy w stronę domu Louis'a. Jechaliśmy z szybką prędkością, aż się zdziwiłam. To musi być naprawdę pilne wezwanie.
- Louis, wysadzę cię pod domem - rzucił Carl. - Widzimy się w szkole.
- Tak, tak - przytaknął chłopak.
Kiedy tylko samochód się zatrzymał Lou wyskoczył do bagażnika i wyjął swój plecak. Machnął nam na pożegnanie.
Na miejscu powitała nas Brenda Poppins, dyrektorka.
- Angela przyniesiesz mi kluczyk od samochodu, rozpakujcie się. Do zobaczenia na zajęciach - rzucił Carl i poszedł za Brendą.
- Cwaniaczek - mruknął Simon. - Zostawił nas z tym wszystkim.
- Simon, Carl ma ważniejszą sprawę - powiedziałam.
- Inaczej nie byłby taki zdenerwowany - dodała Angie.
- Ej no dobra, ale gdzie Alisson? - spytała Jena.
- A zabraliśmy ją? - odezwał się Nate.
- No raczej! - rzuciłam.
- Poszła do domu - powiedziała spokojnie Angie.
- Skąd wiesz? - spytaliśmy.
- Mimo że z wami rozmawiam, nadal mam dobry słuch - wyjaśniła.
- Wiecznie gdzie coś trzeba zrobić, Alisson nie ma - mruknęłam biorąc rzeczy, które trzeba zanieść do kuchni. Simon wziął swój i Nate'a plecak. Angela nasze, Jena swoje rzeczy, a Nate namioty oraz śpiwory. Obładowani, ale zabraliśmy wszystko.
***
Większość czasu leżałyśmy z Angelą w pokoju. Zrobiłyśmy tylko przerwę na obiad. Żeby nie spotkanie z Carlem, pewnie dalej robiłybyśmy to samo.
- Siemaneczko - przywitał się Simon wchodząc do twierdzy.
- Cieszę się, że wszyscy są - powiedział Carl.
- Jeszcze Alisson - mruknęłam.
- Ach tak... ciągle o niej zapominam. Poczekamy jeszcze chwilę.
Siedziałam na sofie obok Angeli. Nate jak zwykle wziął gitarę i zaczął grać. Jena spojrzała na niego. Pokiwała głową po czym weszła do składzika. Wyszła ze skrzypcami. Dołączyła do Nathana. Chłopak uśmiechnął się i zaczął grać szybciej. Kiwałam głową wsłuchując się w instrumenty. Simon stukał o krzesło oraz tupał nogą w podłogę.
- Nie przerywajcie - powiedziała Angela. Zaczęła nucić pod nosem jakąś piosenkę.
Spojrzałam na Carla, a ten wzruszył ramionami uśmiechając się szeroko.
- Lalalala! - zakończyła wysokim tonem Alisson, która właśnie weszła do pomieszczenia. Wow, to ona umie śpiewać? Zaczęłam bić brawo.
- Wiecie, że was kocham? - spytał Carl.
- Aaaaghhh! Ja też ciebie kocham! - wykrzyknął Simon.
- Od kiedy? - mruknęła Jena.
- Od jutra - rzucił Carl.
- Moja krew - powiedział Simon.
- Śmiechem żartem, ale koniec tego dobrego. - Carl usiadł na jednym z krzeseł. Zasiedliśmy na wolnych miejscach. - Jak tam? - spytał jak gdyby nigdy nic.
- Emm dobrze? - zmarszczyłam brwi. - A u ciebie?
- Dwa problemy. Jeden już wiem jak rozwiązać. Kochani, co powiecie na zespół?
- Odpadam. Umiem tylko do re mi na pianinie. - Usiadłam wygodnie i spojrzałam na resztę.
- Co masz na myśli? - spytał Simon.
- Brenda chce urządzić koniec roku - zaczął Carl, ale przerwała mu Alisson.
- To za dwa miesiące.
- Tak Ali. Pomyśl, że trzeba to wszystko zorganizować. Brenda nie chce puścić muzyki z płyty. Chce żywą muzykę, a ja jej to dam. Chłopcy?
Nate spojrzał na Simona. Wzruszyli ramionami.
- Perkusja - rzucił Simon.
- Gitara - zdecydował Nathaniel.
- Wokal? - spytał Carl.
- Angela? - zaproponowałam.
- Nie, nie... - zaprzeczyła dziewczyna. - Alisson.
- Nie lepiej stworzyć dwa zespoły? - odezwała się Alisson.
- Helloł! Nie mamy śpiewaka! - krzyknął Simon.
- Simon, Simon... easy man. - Nate klepnął go w plecy. - My mamy Louis'a - zadecydował.
- Proponujecie męski i żeński zespół? - zapytał Carl nie ogarniając naszej wymiany słów.
- Dokładnie - potwierdziliśmy.
Może być wesoło. Takie atrakcje tylko u nas!
- Koniec - zarządził Carl. - Rozejść się.
Simon i Nate zostali w twierdzy, a ja z dziewczynami udałam się do mojego i Angeli pokoju. Postanowiłyśmy rozwalić chłopaków. Nie obyło się bez kłótni jakie piosenki wybrać. Nawet o głupie stroje była sprzeczka. Stwierdziłam, że lepiej się nie odzywać, a i tak myślami byłam gdzie indziej. Kiedy dziewczyny ustalały nasz występ, ja odpłynęłam do chłopaków. Byłam ciekawa co wymyślą, ale jednego byłam pewna. Będą od nas lepsi. Czemu? Po prostu miałam takie przeczucie.
***
Następnego dnia chłopcy usiedli przy innym stoliku. Rywalizacja musi być. Nawet Louis z nimi był.
- Dziewczyny? - zaczęłam. - Czemu Lou tu jest?
- Dostał pozwolenie. Mieszka teraz z Nate'm - powiedziała Jena. - Olewam zasady, zapomniałyście? Nie byłabym sobą żebym zgodziła się na wasz układ nie gadania z chłopakami.
- No tak - przyznałam zerkając na dwa stoliki dalej.
- Poza tym jest jeszcze Simon - dokończyła Jena, a ja odwróciłam wzrok przyłapana przez samego Nate'a. Ta! Przyglądałam się mu i co z tego?
- To bez sensu - przyznała Angela. - Carl pomaga chłopakom to też nie mogę się z nim widywać?
- To nasz opiekun, ale trzeba na niego uważać - przymrużyła oczy Alisson - Czekaj, coś ty powiedziała?
- Ej to ona nie wie? - spytała Jena.
- No nie - zaprzeczyłam.
- Czego nie wiem? - rzuciła Alisson w tym samym momencie.
- Oj Ali - odezwała się Angela. - Jesteś tu nowa, młodziutka na te progi... więc nie interesuj się za bardzo, zgoda?
- Ciągle traktujecie mnie jak intruza! - krzyknęła. - Mam tego dość! Nara frajerki! - rzuciła na odchodne.
- No co za tupet! - Jena wstała ze swojego miejsca.
- Siadaj Jen - powiedziałam spokojnie. - Bo zostaniesz zawieszona...
- W dupie to mam - mruknęła. - Mam ochotę powyrywać jej te blond włoski.
- Znowu zostaniesz zawieszona - przerwałam jej. Tym razem nie może przez jedną głupotę wylecieć z ośrodka. Inaczej wyląduje na chodniku.
Wszedł nowy przepis. Kiedy skończymy szkołę w ośrodku, wysyłają nas do publicznej. Możemy tu mieszkać dopóki się uczymy i nie rozrabiamy.
- Trzymajcie mnie od niej z daleka - warknęła Jena. Odetchnęła kilka razy. - Simon! - krzyknęła wstając. Pomijając fakt, że jesteśmy uważani za dziwaków Carla to teraz już wszyscy patrzą na nas i od jakiegoś czasu przysłuchują się naszej rozmowie.
Jena podeszła do swojego chłopaka i razem wyszli z fortecy.
- Chyba nie jestem głodna - szepnęłam do Angeli.
- Ja też - potwierdziła, więc zgodnie wstałyśmy i wyszłyśmy z pomieszczenia pełnego gapiów. Jak najszybciej poszłyśmy do pokoju. Angela zamknęła drzwi z trzaskiem i oparła się o nie.
- Uohoho wesoło mamy - podsumowała. - Dawno nie było żadnego widowiska.
- Ostatnio Simon biegał ze śmietnikiem na głowie - potrząsnęłam głową na te wspomnienie.
- Cały Simon - westchnęła Angie. - A skoro mowa o nim... powinnaś w końcu porozmawiać z Nate'm.
- Dlaczego? - spytałam opadając na podłogę obok dziewczyny.
- Ach Kat. Ty to otwórz oczy...
- No przecież mam - sprzeciwiłam się otwierając szeroko oczy. Angela się zaśmiała.
- Głupol - rzuciła dziewczyna.
- A szaleniec? - zapytałam.
- Nie sądzę - powiedziała po zastanowieniu.
- To patrz - rzuciłam wstając. - Zejdź mi z drogi, bo właśnie idę do jego pokoju! Zrób to szybko za nim się rozmyślę.
- W końcu! - zachichotała Angie.
Z myślą "pogadać z Nate'm" wybiegłam na korytarz. Na początku zbiegłam do twierdzy, ale nikogo tam nie zastałam. Kurcze. Myślałam, że mają tam próby. No nic, czas na pokój rozrywki. Też pusto. Odetchnęłam kilka razy. Zwolniłam tempo. Nikomu się nie chce wbiegać na drugie piętro. Do tego zachciało mi się do łazienki. Really? Akurat teraz kiedy idę do niego? Ugh... chciałam mieć już z główki.
Weszłam do kabiny, zrobiłam co trzeba i kiedy chciałam wychodzić, usłyszałam kilka głosów. Intuicja podpowiedziała mi być cicho.
- Sprawdź łazienki - rozkazała jedna z dziewczyn. Zaraz, zaraz... znam ten głos. Nikt nie ma tak irytującego głosu jak Isabell. Jedna z Gwiazdeczek. Umm, witaj znów. Dawno się nie widziałyśmy.
Wierzyć się nie chce, że ta idiotka mnie nie zauważyła. Wystarczyło ukucnąć na sedes, a już było się niewidocznym.
- Pusto - oznajmiła Alisson. Zaraz. Chyba się przesłyszałam. Mam jakieś urojenia albo to na prawdę ona.
- Dobrze - powiedziała wyniośle Isabell. - Teraz jesteś jedną z nas.
- Jedną z pięciu wspaniałych - zaćwierkotała jedna z przyjaciółeczek.
- Cieszę się, że mogłam do was dołączyć - przyznała Alisson. Wiem, że nie ładnie podsłuchiwać, ale nie mogę teraz wyjść z kabiny. Mam nadzieję, że nie będą tu długo. Inaczej wypali mi się mózg od ich chichotania.
Problemy z pisaniem? Zawsze są.
Problemy w życiu? Znajdą się.
Problem z samym sobą? Mh.
Jejciu i pomyśleć, że kiedyś dodawałam co tydzień rozdział... to były czasy :)
Hue.. jak myślicie... co będzie dalej? ;D
Co spotka Kate uwięzioną w łazience? ;o
Czy w końcu pogada z Nathanielem?
Pozdrawiam i miłego myślenia życzy - Normalna.
Nigdy nie lubiłam Alisson :P Nic dziwnego, że dołączyła do Gwiazdeczek :D Mam nadzieję, że nie zauważą Kat, a ona przysłucha się ich szatańskiemu planowi, który na pewno będzie, bo Alisson będzie chciała się odegrać na "dziwakach Carla" ;) Mam nadzieję, że Kat porozmawia w końcu Nate'm xD
OdpowiedzUsuńAgrrr! To wpadaj częściej, będzie mi miło, ale następnym razem, grzecznie cię proszę, zostaw linki w spamie. Dziękuję i zapraszam ponownie xD / Normalna
OdpowiedzUsuń