sobota, 15 lutego 2014

Twelve "Nie wciskaj mi kitu"

  Serce biło mi coraz mocniej. Słyszałam zbliżające się kroki. 
-Co teraz?- spytałam poruszając ustami.
Nate wskazał dalszy korytarz. Wyjrzałam upewniając się gdzie jest intruz. Widziałam cień na ścianie. Był coraz bliżej jeszcze kilka kroków i nas zauważy. Wyszłam pociągając za sobą zdziwionego Nathana. Starałam się cicho stawiać kroki, ale i szybko. Byliśmy już tak blisko kolejnego zakrętu kiedy usłyszeliśmy głos.
-Kto tam jest?!
-Nie poznał nas- szepnął Nate. 
-Stać!- wrzasnął podbiegając. Przyspieszyliśmy kroku skręcając w prawo. Raptem zatrzymał nas głos Carla.
-Co wy tu robicie?- spytał wynurzając się z cienia. W tym momencie dołączył do naszej trójki gościu, który nas gonił.
-Carlos, to z twojej grupy?- spytał dysząc. Obejrzałam go od dołu do góry zatrzymując się na zmrużonyh oczach.
-Tak- odpowiedział Carl- Poznajcie mojego starego kumpla ze szkoły. Andrew Tanatan.- zwrócił się do nas.
-Nie mogę powiedzieć, że mi miło pana poznać- powiedział Nate.
-Cóż za niewychowana para! Sieroty- prychnął Andrew i zrzucił niewidoczny pyłek z garnituru. Carl kiwnął Nate'owi głową.
-Nathaniel Collarge. Przeszedłem w życiu więcej niż pan, więc nie wciskaj mi kitu o wychowaniu.- wskazał na mnie- A to jest Katherine Evans, niedawno straciła rodziców. Trzyma się lepiej niż pan, któremu zaraz żyłki pęknął.
-Dość i ty na to pozwalasz?!- rzucił się na Carla.
-Nie wtrącaj się więcej do moich spraw. Moja grupa. Ja ją wychowuję! Kiedy w końcu zrozumiesz, że wygrałem?- spytał Carl zakładając ręce na piersi- Przegrałeś Andrew.
-Jeszcze zobaczymy. Jestem ciekawy co na to Brenda.- powiedział Andrew podnosząc głowę. Patrzyłam to na jednego, to na drugiego.
-A komu uwierzy?- spytał Carl unosząc brew. Andrew chciał coś jeszcze dodać. Otwierał usta jak ryba, którą woda wyrzuciła na brzeg. Wskazał palcem na Carla, ale zrezygnował i odszedł. Głośne stukanie jego butów niosło się aż na schody.
-Nie myślicie, że ujdzie wam to na sucho- zwrócił się do nas Carl- Widzimy się jutro o 9 w moim gabinecie.
-Masz gabinet?- spytałam przymilając się do niego.
-Tak. Brenda ma dużo na głowie ze szkołą, bo jej współpracownik się wycofał. Zajmuję się starszą grupą z ośrodka. Młodszych ma ktoś inny.
-Kurcze, Carlos! Gratulację- rzucił Nate.
-Nie mów tak! Po prostu Carl, ok? A jeśli myślicie, że wywiniecie się od kary to grubo się mylicie. Jazda na górę. Za 10 minut sprawdzę czy jesteście w swoich pokojach. 
***
  Obudziłam się strasznie niewyspana. Carl jak obiecał tak przyszedł sprawdzić. Potem długo nie mogłam zasnąć. Dopiero nad ranem udało mi się zmrużyć oczy.
-Nie śpij księżniczko- postukał mnie w ramię Nate.- Płatki ci zmiękły.
-Zostaw mnie- wymruczałam.
-Co ty robiłaś w nocy?- spytał ze śmiechem Simon. Spojrzałam na Nate'a i się uśmiechnęłam- Było tak od razu, mamy nową parę- szturchnął Jene, która zakrztusiła się jedzeniem.
-Idioto- warknęła.
-Nie przy stole- skarciła nas Angela.- Dajcie spokojnie zjeść śniadanie.
-Tak jest, matko- zasalutował jej Nate. Zaśmialiśmy się.
-Co Nate zrobił?- spytała Angie zaciskając mocniej rękę na widelcu.
-Zasalutował- odpowiedział Simon. Angela wzięła zamach i rzuciła w Nate'a sztućcem. Zdąrzył tylko się schylić. Wycelowała bezbłędnie.
-Bałwan- mruknęła- Najlepiej. Zaśmiewajcie się ze mnie!- krzyknęła wybiegając z jadalni.
-Co jej się stało?- spytał Simon.
-Nigdy tak nie reagowała- zdziwiłam się.
-Zrobiłem coś złego?- wzruszył ramionami Nate.
-Okres.- stwierdziła Jena.
-Pogadam z nią- powiedziałam wstając. Nate mnie zatrzymał.
-Nienienie- powiedział- Ty idziesz ze mną do Carla.
-Racja- przytaknęłam. Jena zgłosiła się na ochotnika i poszła z nią pogadać.
-Zuch dziewczyna- powiedział śmiejąc się Simon, oparł rękę o policzek i spojrzał w okno.- Jest ślicznaaa.- rozmarzył się.
-Simon? Jesteś z nami? Czy porwali cię kosmici?- zapytał Nate.
-Życie jest małą ściemniarą...- zanucił Simon.
-Co z nim?- szepnęłam.
-Stwierdzam nie uleczalną chorobę. Stan uśpienia. Miłość.
- Ci, co znaleźli miłość prawdziwą-ą, swoje szczęście odnajdą- nucił dalej Simon.
-Pomyliłeś piosenki- zauważyłam.
-A tam- machnął ręką wstając od stołu- Narka.
-Cześć- odpowiedzieliśmy zgodnie.
-Ciekawe co Carl wymyśli- powiedział Nate kończąc pić herbatę.- Zbieramy się już 9.
  Poszliśmy do gabinetu gdzie Carl już na nas czekał.
-Spóźnienie. Kolejne godziny pracy- miłe przywitanie nie ma co.
-Carloo...- przerwał Nate widząc jego minę- Przepraszam. Carl. Zlituj się noo. Na niczym złym nas nie przyłapałeś.
-Prawda. Wystarczy, że byliście na zewnątrz po ciszy. Razem na dodatek.
-Nic złego nie robiliśmy- powtórzyłam. Usiedliśmy na fotele wskazane przez opiekuna. Carl pokręcił głową.
-Nie chcę was karać. To nie jest dobre rozwiązanie, ale Andrew naślę na mnie Brendę. Nie chcę stracić pracy żeby to on zajął moje miejsce. Jest zima. Weźmiecie grupę dzieci do zabawy na śniegu.
-Cco?- otworzyłam szeroko oczy.
-Tylko 4. Poproszę Adelli żeby wybrała odpowiednie dzieci- uśmiechnął się Carl. To nie był miły uśmiech. 
-Nie możesz dać nam czegoś do posprzątania albo pomalowania?- zapytał Nate.
-No pewnie...- już narosła we mnie nadzieja kiedy dokończył- że nie. Dzisiaj po obiedzie. Zgłoście się do Adelli.
Wyszedł zostawiając nas samych.
-Fuck.- podsumował Nate.
-To nie będą grzeczne 5 latki, prawda?- spytałam spoglądając na Nate'a.
-Znając Carla...to będą jakieś starsze. Wredne, małe karaluchy. Ugh! 
-Może nie będzie źle?
-Już to widzę.- westchnął.- Co z tymi papierami? 
-Nie mam pojęcia. 
-Mamy na niego haka?- przytaknęłam- Widzimy się na obiedzie.
Przytulił mnie i poszedł. Pokręciłam głową zdziwiona. 
***
  Po zjedzonym obiedzie ubrani na bałwanka, poszliśmy do innego budynku oznaczonego słoneczkiem. Odnaleźliśmy panią Adellię, która właśnie kończyła zawiązywać szalik jednej z dziewczynek.
-O, jesteście już- powiedziała Adella.- Co takiego narobiliście, że Carl przysłał was do mnie? Jeszcze miał wymagania.- uśmiechnęła się promiennie ukazując rząd białych zębów. Zdziwiłam się, że dziećmi zajmuje się taka ładna kobieta. Ciemne włosy miała spięte w koczek, pełny makijaż i do tego miała jasną sukienkę.
-Eghmm nie ważne- odpowiedziałam.
-Dobrze. Macie tutaj Zefirka Kefirka, kochanego żartownisia. 
-Po prostu Zefi. Nienawidzę tego imienia- warknął. Na oko miał jakieś 10 lat.
-Tutaj jest dziewczynka Nancy, uwielbia stawiać na swoim. Tu jest- wskazała chłopca w niebieskiej czapce- Rory, świetnie udaje inne odgłosy i jeszcze mała kruszynka. Lila. No cóż lubi "znikać". Uważajcie na wszystkich. Każdy z nich potrafi nieźle dać w kość.
-A mówiłem?- szepnął Nate, a głośniej dodał- Zemsta Carla. Rozumiem.
-Długo musimy się nimi zajmować?- spytałam.
-Godzinkę- uśmiechnęła się Adella.
No to ciekawie się zapowiada. Dzieci wzięły się za rączki. Chłopak-dziewczyna. Jak miło. 
-Do widzenia pani Adellio- pożegnały się dzieci. Wyszliśmy na zewnątrz i poszliśmy na górkę za ośrodkiem. Musieliśmy przejść kawałek. Nate szedł z przodu, a ja z tyłu. Po kilku minutach usłyszałam głos Nate.
-Chodź tu do przodu głupia krowo.
Zmarszczyłam brwi. /Nate nigdy by tak nie powiedział/ 
-Co chcesz Rory?- spytałam siląc się na miły głos.
-Skąd wiedziałaś?!
-Nate by tak nie powiedział. Nawet nie próbuj tych swoich sztuczek.
Wystawił mi język. Zignorowałam go. Doszliśmy na miejsce. 
-Dobra dzieciaki- klasął w dłonie Nate- Jestem Nate, a to Kat. W razie czego wołajcie nas.
Dzieci spojrzały na niego zdziwione.
-Żadnych zasad?- spytał Zefir.
-Żadnych- potwierdziłam.
-Zawsze są jakieś zasady- odezwała się Nancy.- Zasady muszą być, bo inaczej będzie źle. Nawet zasada "nie ma zasad" to jednak jest jakaś zasada.
Nancy? To jest ta, która lubi stawiać na swoim. 
-Dobrze, więc będą zasady- powiedziałam, dzieci spojrzały na mnie morderczym wzrokiem. Teraz nie wiem czy powinny być te zasady czy nie- Najważniejsze żebyście nie zrobili sobie krzywdy ani nie oddalali się daleko.
-Katty? Gdzie ta mała? Co lubi znikać?- spytał Nate.
-Żartujesz, prawda? 
-Nie.
-Stała tu przed chwilą! Lila!- krzyknęłam. Rozglądałam się dookoła. Zauważyłam ją kilka kroków dalej za wielką kulą śniegu jej biała kurteczka idealnie wpasowała się w otoczenie.
-Co robisz?- spytałam podchodząc do niej.
-Bałwanka- odpowiedziała Lila. 
-Może ci pomogę?
Kiwnęła głową.
-Ma być duuuuuzi- rozłożyła swoje małe rączki- Taki duzi.
Pomogłam przetoczyć najwyższą kulę. Turlałam ją, aż zrobiła się wielkości fotela. Mogłam na niej usiąść. Zrobiłam drugą, trochę mniejszą. Przeszukałam wzrokiem co robi reszta. Nate został obrzucony śnieżkami, a mała Lila robiła głowę naszego bałwana. W życiu nie uniosę takiej kuli.
-Nate!- zawołałam.- Chodź tu.
-Co jest?- spytał podbiegając do mnie.
-Pomożesz?- wskazałam na kulę.
-Hej, dzieci!- krzyknął do reszty- Robimy bałwana. Pomagacie?
Dzieci kiwnęły głową. Wspólnymi siłami postawiliśmy "brzuszek". 
-Dobra robota- pochwaliłam.- Teraz trzeba znaleźć kamyczki na oczy i tak dalej. Tam pod drzewem jest tego mnóstwo.
Zostałam sama z Nathanem. Postawił głowę i przymocowaliśmy wszystko śniegiem.
-Ile jeszcze?- spytał.
-Pół godziny. 
-Zefir udawał, że ma broń i postrzelił Rorego, który zaczął kląć.- powiedział Nate.- A Nancy ciągle gadała.
-Ech...- westchnęłam. Ulepiłam gałkę i rzuciłam w Nate'a. 
-Za co to?
-Bez powodu- zaśmiałam się.
-Nie żyjesz!- krzyknął. Ganialiśmy się śmiejąc i krzycząc na siebie. 
-Mam cię- szepnął Nate sapiąc. Spojrzał mi w oczy. Uśmiechnął się łobuzersko.
-Berek!- krzyknął i uciekł. Zaśmiałam się na cały głos. Dogoniłam go przy bałwanie, gdzie dzieci wbijały mu ręce. Całkowicie o nich zapomniałam.
-Fajnie się bawiliście?- spytała Nancy.- Zostawiliście nas samych. Nikt tak nie robi. No może czasami.
Spojrzałam na Nate, ale on podnosił Lile żeby mogła zrobić oczy.
-Berek- dotknęłam Rorego i zaczęłam uciekać. Reszta dzieci się przyłączyła. Widziałam jak Nate się przygląda. 
***
  Odprowadziliśmy dzieci. Wszyscy byliśmy mokrzy i oblepieni śniegiem. Adella zaśmiała się na nasz widok. Odwzajemniłam uśmiech.
-Psyjdziecie jesce?- spytała mała Lila kiedy wychodziliśmy- Fajnie było.
Adella spojrzała na nich zdziwiona. Zawołała inną opiekunkę, a sama wzięła nas na bok.
-Jak było?- spytała.
-Super- odpowiedziałam.
-Bez problemu- dodał Nate.
-Gratulację- powiedziała Adella zaskoczona. Uścisnęła nam dłonie i pozwoliła iść.
-Chyba dobrze nam poszło c'nie?- spytał Nate kiedy wchodziliśmy do naszego budynku.
-Chyba- uśmiechnęłam się.
Pół godziny później był obiad. Zjadłam wszystko. Byłam okropnie głodna. Angela, Simon, Nate i Jena znowu się o coś sprzeczali. Zignorowałam ich. Po obiedzie postanowiłam iść do Carla. Znalazłam go ze stertą papierów. 
-Hej- przywitałam się.
-Cześć Katty. Co tam?
Przygryzłam wargę. /Chciałam mu wszystko wykrzyczeć w twarz. Chciałam poznać prawdę. Chciałam wiedzieć dlaczego nas okłamał./


Pif paf! Mam kolejny rozdział! :3
Dziękuję Natalio, że komentujesz.
Rawrr Tobie również. Mogę wiedzieć jak masz na imię? xd

Następny rozdział pojawi się jak będzie 4 komentarze.
Macie może jakieś podejrzenia?
Co ma Andrew Tanatan do Carla?
Dlaczego Carl ukrył przed nimi prawdę?
Tia ;*

8 komentarzy:

  1. Wiesz zdziwiłam się na ten rozdział...
    Tanatan.... kojarzy mi się z Tantan z mojego opo! :(
    Rozdział jak każdy boski.. czekam nn :*
    Ja zwę się Olaaa! Chyba, że wolisz Wla! (Wypiłam capuccino więc nie wnikaj)
    Czekam na cb =D
    Alexis, Wla, Ola!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty ! :d

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na następny ! *____*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezuuu jest Megaaa *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. noo więc jestem Kasia :D a rozdział meeega! :) dlaczego angela wybiegła? o cochodzi? moze ma jakis uraz? i co z Carlem? ehh chce kolejny!!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Kasiu :) Tyle pytań, zero odpowiedzi ...
      Ma uraz- nie widzi. Zaczyna jej to przeszkadzać...jeszcze ta sprawa z Carlem na pewno ją dręczy.
      Cieszę się, że tak na niego czekasz:) Nie sądziłam, że Anonimek da tyle komentarzy xd // Tia ;*

      Usuń
  6. On ma do niego to, że on ukradł mu dziewczyne! Hahahahahaha. Kurde, kiedy Angela odzystka wzrok? + Simon mój ziomek nucił bardzo fajne piosenki! Znam je i bardzo lubię. Jak zwykle cudownie i znowu mnie zaskoczyłaś. Natalia <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha xD o tym nie pomyślałam! Nieniee coś innego z nim będzie :) Angela? Już w najbliższych rozdziałach ^^ Ochh ten Simon :D Uwielbiam go...akurat leciały te piosenki i jakoś wpasowały mi się w tekst. Czym ja Ciebie zaskakuje?? :D Staram się żeby to opowiadanie było inne od innych -Tia ;*

      Usuń

Skomentuj. Nie zajmie Ci to dużo czasu, a dla mnie to będzie motywacja :3
Dziękuję za każdy komentarz. I ten dobry i ten zły :)
Jeżeli chcesz żebym odwiedziła Twojego bloga zostaw link w zakładce "Spam!"